Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rok anomalii. Lato jak jesień, jesienią jak lato, a na początku zimy... wiosna

Marek Weckwerth [email protected] tel. 52 32 63 184
nie szczędziło nam kaprysów aury. Gwałtowne były też burze, jak ta nad Toruniem
nie szczędziło nam kaprysów aury. Gwałtowne były też burze, jak ta nad Toruniem Lech Kamiński
Na Kujawach i Pomorzu nawet 9 stopni Celsjusza, nad morzem polskim do 10. Takie temperatury pod koniec grudnia są doprawdy niezwykłe.

Niektórzy żartują, że już zaczęła się wiosna i wkrótce pojawią się bociany. Tych sympatycznych ptaków wypatrywali niektórzy już na początku grudnia, gdy nad region i dużą część Polski miało dopłynąć bardzo ciepłe powietrze znad Afryki. Optymizm domorosłych ornitologów studził sam dr inż. Bogdan Bąk, synoptyk Bydgoskiego Biura Pogody, który przypomniał, że bociany swój rozum mają i na tak niepewną powietrzną wyprawę na pewno się nie wybiorą. I nie wybrały, choć rzeczywiście dmuchnęło ciepłem od południa. Ale jakby nieco słabiej niż przewidywano - znad Morza Śródziemnego.

Jaka była pogoda w całym 2011 roku? Powiedzieć można jedno: była dziwna, mało odpowiadająca temu, co w naszym klimacie powinno się zdarzyć w odpowiednim czasie.

Ale nie uprzedzajmy wypadków, bo mijające 12 miesięcy tego roku w pogodzie poddaliśmy analizie. Oczywiście szczegółami wspomagał nas Bogdan Bąk.

Łagodny styczeń

Po śnieżnym, typowo zimowym grudniu 2010 roku, styczeń 2011 został sklasyfikowany przez meteorologów jako ciepły. W całym kraju średnia miesięczna temperatura przekraczała normę. Najwyższe średnie temperatury miesięczne wystąpiły w Słubicach 1,2 stopnia Celsjusza. Temperatura maksymalna zanotowana została 9 stycznia w Bielsku-Białej i wyniosła 13,2 kresek powyżej zera. Najzimniej było 28 stycznia w Suwałkach - minus 20,3 stopni.

Tegoroczny luty był dla odmiany bardzo chłodny. Nad Polską dominowała polarno-morska masa powietrza napływająca z zachodu kontynentu. Największe odchyłki od 30-letniej normy wystąpiły na Pomorzu, Mazurach i Suwalszczyźnie. Najniższa średnia miesięczna temperatura była w Suwałkach - minus 7,5 stopni, zaś najniższa jednostkowa temperatura zmierzona została w tym mieście 21 lutego i wyniosła minus 18 stopni. Najwyższą temperaturę odnotowano 5 lutego - to 9,6 kresek powyżej zera.

Marzec był na Pomorzu, Kujawach i w Wielkopolsce w normie. Najzimniej było oczywiście na Suwalszczyźnie - 1 marca przyrządy wskazały tam 19,3 kresek poniżej zera. Najwyższą temperaturę maksymalną 19,9 stopni zanotowano 31 marca w Tarnowie.

Kwiecień w prawie całej Polsce został sklasyfikowany jako nadzwyczaj ciepły. W Słubicach na ziemi lubuskiej średnia miesięczna temperatura była wyższa od normy o 4,5 stopni Celsjusza. Najwyższą temperaturę (23,7 stopni) zanotowano 28 kwietnia. Najmniejsze opady miesięczne wystąpiły w Pile - 7 mm, co stanowiło 21,3 proc. normy.

Początek suszy

Już w pierwszych dniach maja ze Skandynawii napłynęła arktyczna masa powietrza niosąca opady deszczu, a na południu kraju śnieg. 4 maja w Toruniu termometry wskazały minus 7,2 stopi Celsjusza - najniższą jak się miało okazać w całym miesiącu w kraju.

Rekordowo zimna noc w Toruniu!

Mimo deszczowego początku cały maj okazał się na ziemi lubuskiej i Kujawach bardzo suchy, a w Wielkopolsce skrajnie suchy. Sumy opadów zanotowanych w tych częściach kraju stanowiły 30-70 proc. normy.

Czerwiec charakteryzował się dynamicznymi zmianami pogody. Był przy tym w prawie całej Polsce bardzo ciepły. Najcieplej było 6 czerwca w Słubicach (32,4 stopnie), zaś najchłodniej 14 tego miesiąca w Suwałkach (3,7).

Ulewa w regionie. Najgorzej w Toruniu - Bydgoskie Przedmieście podtopione! [foto]

Kierunek południe!

Temperatury w lipcu były w normie, ale pod względem opadów początek lata okazał się skrajnie wilgotny. Najwyższą miesięczną sumę opadów zmierzyła stacja meteorologiczna w Sandomierzu - 382,9 mm, co stanowiło 482,3 proc. normy. W Warszawie suma opadów sięgnęła 295 mm, tj. 403 proc. normy. Nad całą Polską szalały burze, niekiedy gwałtowne, połączone z porywistym wiatrem, ulewami i opadami gradu. Miejscami tworzyły się gęste mgły. 1 lipca w Tatrach spadł deszcz ze śniegiem. Najniższą temperaturę zanotowano 1 lipca w Bielsku-Białej (10,8 stopni), a najwyższą 10 lipca w Rzeszowie (31,4).

- To wszystko przez niże znad zachodniej Europy, początkowo znad Niemiec i Danii, później z rejonu Wysp Brytyjskich - wyjaśnia Bogdan Bąk.

Właśnie dlatego już w połowie roku wielu Polaków zmieniło plany urlopowe i zamiast nad polskie morze, w góry lub na Mazury, poleciało w ciepłe kraje. Z nieba na głowę statystycznego rodaka lały się hektolitry wody, temperatura nad morzem nie chciała przebić magicznej 15 kreski. Satyrycy próbujący dodać ducha wczasowiczom nad morzem żartowali, że zaraz na horyzoncie pojawią się lodołamacze. Wielu pytało, gdzie jest ów reklamowany szeroko efekt cieplarniany?

Sierpień nie przyniósł zasadniczej poprawy nastroju urlopowiczów - pojawił się niż znad Rosji niosący powietrze polarno-morskie. To było dość ciepło, ale z dużym zachmurzeniem, z opadami deszczu i burzami. Najniższa temperatura pojawiła się 2 sierpnia w Kłodzku (11,8 stopni), najwyższa tego samego dnia w Kole (25,7).

Najniższą średnią miesięczną temperatury notowano m.in. w Chojnicach (17,1 stopni), zaś temperaturę maksymalną 27 sierpnia w Toruniu (34,3).

Słońce po sezonie

I nagle - w drugiej połowie sierpnia, gdy w turystyce krajowej nastał tzw. niski sezon - czarne chmury rozsunęły się i swe uśmiechnięte oblicze pokazało słońce. Jak pokazało, tak mu zostało na bardzo długo. Nastało prawdziwe lato, którego nie powstydziłyby się kraje śródziemnomorskie, ba - nawet północnoafrykańskie.

Tylko przejściowo - od 19 i 20 sierpnia północna Polska znalazła się pod wpływem przemieszczającego się znad Danii na kraje nadbałtyckie niżu z frontami atmosferycznymi. Szczególnie mocno doświadczyły tego dwie bydgoskie wyprawy kajakowe opływające bałtyckie wyspy Bornholm i Gotlandię. Później wszakże wyże ganiały nad coraz to bardziej wysuszoną Wisłą niczym stada spragnionych wielbłądów w poszukiwaniu oazy. Poziom wody w naszej największej rzece systematycznie opadał, tak że kajakarze płynący pod koniec września z Bydgoszczy do Gdańska mieli trudności w znalezieniu drogi między piaszczystymi łachami. Żegluga towarowa zamarła zupełnie i tylko za Tczewem, gdzie koryto jest głębsze, w rejs ruszały mniejsze stateczki.

Wrzesień był zatem bardzo, wręcz anormalnie ciepły, w centrum i na wschodzie kraju bardzo lub skrajnie suchy.

Złota jesień

Podobną aurą przywitał nas początek października. Nad naszym krajem dominował wyż znad zachodniej Europy. Napływało ciepłe powietrze polarno-morskie. Bywały dni, że słońce prażyło lepiej niż latem. Toteż ten miesiąc okazał się bardzo suchy, a w centrum skrajnie suchy. Najwyższą temperaturę zanotowano 4 października w Opolu (25,7 stopni).

Listopad znów był w niemal całej Polsce skrajnie suchy, zaś pod względem termicznym normalny, tylko na północy lekko ciepły. Cóż, aż do 24 listopada kraj był pod wpływem rozległego wyżu znad wschodniej i południowo-wschodniej Europy. Tylko pod koniec tego miesiąca na Kujawach i Pomorzu pojawiły się niewielkie opady deszczu i deszczu ze śniegiem.

Grudzień bez kurtki

Nadzwyczaj ciepły początek grudnia z temperaturą w regionie do 9 stopni był zapowiedzią kolejnych anomalii. Typowe dla tej pory roku niże atlantyckie nie pojawiły się. Za to napłynęło powietrze znad Morza Śródziemnego. Co odważniejsi Polacy wychodzili z domów bez kurtek. Rozkwitły niektóre gatunki kwiatów, pola się zazieleniły niczym na wiosnę. Tak ma być do początku przyszłego roku. Później pojawi się zima. Na krótko!

Wiosna, ach to ty?! [pogoda na styczeń]

Bomba roku

Za taką można uznać piękną aurę panującą nieprzerwanie od drugiej połowy sierpnia 2011 niemal do 24 listopada. Cieszyli się z niej ci rodacy, którzy zaplanowali, bądź przesunęli urlopy na ten okres. Mniejszy entuzjazm wykazywali leśnicy, rolnicy i przesiębiorstwa zajmujące się żeglugą śródlądową. Wszystkim wymienionym doskwierała pogłębiająca się susza. Ożyła krajowa turystyka, która już liczyła straty po mokrym i chłodnym początku sezonu turystycznego. Ten, w najbardziej atrakcyjnych rejonach kraju, przedłużył się niemal do listopada. Wiele osób opalało się jeszcze na przełomie września i października, a nawet w samym październiku. Tych trudno było odróżnić od wracających znad Morza Śródziemnego.

Niewypał roku

Kto zaplanował urlop w kraju w lipcu lub w pierwszej połowie sierpnia, może mówić o fatalnej decyzji - nie zobaczył słońca, za to na własnej skórze poczuł deszcz, zacinający z ukosa wiatr i słyszał huk piorunów. Uszczupliły się dochody ośrodków wczasowych, pensjonatów, hoteli i restauracji, bo wiele osób skracało czas pobytu lub w ogóle rezygnowało z przyjazdu. Zyskały za to biura podróży organizujące wyjazdy i wczasy w tradycyjnie ciepłych krajach. Polacy tłumnie zaczęli korzystać z tej formy wypoczynku, nie zważając za bardzo na niepokoje społeczne w Afryce Północnej czy stojącej na krawędzi bankructwa Grecji.

Tegoroczne anomalie pogodowe niewątpliwie wpłyną na przyszłoroczne decyzje urlopowe.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska