Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rok szkolny 2021/2022. Trzeba wstać o godz. 4.20, żeby zdążyć na lekcje. Długa i wyboista droga uczniów

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Dzisiaj dzieciaki w wieku szkolnym nie mają czasu na odsapnięcie. Tyle mają godzin w szkole, a po szkole - zadań do odrobienia.
Dzisiaj dzieciaki w wieku szkolnym nie mają czasu na odsapnięcie. Tyle mają godzin w szkole, a po szkole - zadań do odrobienia. Karolina Misztal
- Uczeń musi wstawać o 4.20, żeby zdążyć na 7.00 do szkoły - skarżą się rodzice spod Bydgoszczy. Ci z miasta na to: - Nie trzeba było wyprowadzać się na wieś.

Zobacz wideo: Pfizer dla uczniów. Od września szczepienia w szkołach.

Licealista z gminy Dąbrowa Chełmińska (powiat bydgoski) uczy się w Bydgoszczy. Z domu do granicy miasta jest prawie 6 kilometrów. Jakby człowiek się sprężył, w godzinę pokona je pieszo. 17-latkowi brakuje ochoty na spacer w warunkach, jakie by mu towarzyszyły.

Od września tego roku szkoły muszą uwzględnić dodatkowe ministerialne godziny lekcyjne. To oznacza, że dzieciaki więcej czasu spędzają w szkole. Dyrektorzy musieli nagimnastykować się, żeby dopasować plany. Niektóre dyrekcje kilkanaście razy je zmieniały.

Pobudka skoro świt

W roku szkolnym 2021/2022 wielu uczniów rozpoczyna lekcje o godz. 7.00. Nawet siódmo- i ósmoklasiści, którzy przez całą podstawówkę mieli najwcześniej na 8.00, teraz muszą zrywać się godzinę wcześniej. 17-latek spod Bydgoszczy, chociaż już pobiera nauki w szkole średniej, ma ten sam problem.

- Z im mniejszej miejscowości jesteś, tym większy masz kłopot z dojazdem - wzdycha. Do ogólniaka uczęszcza trzeci rok. W pierwszej i drugiej klasie miał przeważnie na 8.55 albo 9.50. - A teraz w poniedziałki, środy i piątki lekcje u nas startują punkt 7.00. W dwa pozostałe dni o 8.00.

Pobudka skoro świt to jedna sprawa. Druga - dotarcie do szkoły.

- Kiedy zaczynam o 7.00, wstaję o 4.20. Muszę wyszykować się tak, żeby najpóźniej wyjść o 4.46 i o 4.57 być na przystanku. Podjeżdża bus. Linię obsługuje prywatny przewoźnik. Następnym busem, nie zdążyłbym na lekcje. Odjeżdża od nas 7.32. Nawet, gdy mam na 8.00 - nie pasuje mi.

Bus, owszem, w Bydgoszczy, pojawia się kilkanaście minut później, ale jego trasa nie do końca nie pokrywa się z tą, prowadzącą do szkoły chłopaka. - O 5.14 jestem na terenie miasta. Bus zatrzymuje się na przystanku, na którym staje też autobus miejski. Mija 6 minut i widzę ten autobus. Około 5.40 byłbym już w szkole.

Ale nie jest. - Głupio mi pokazywać się ponad godzinę wcześniej. Siostra żartuje, że mógłbym posiedzieć z panem woźnym. Mnie do śmiechu nie jest. Idę do piekarni. Jedynie ona o tej porze jest otwarta. Kręcę się jeszcze z pół godziny, z plecakiem i bułkami, między blokami. Wchodzę do szkoły. Dochodzi 6.30. Przy szatni zwykle stoi już jedna dziewczyna, też dojeżdżająca, ale z gminy za drugim końcem miasta.

Droga ucznia ogólniaka przypomina scenę z komedii „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” (1978 rok) w reżyserii Stanisława Barei.
„Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano za piętnaście trzecia. Za piętnaście trzecia jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jadam na kolację. Tylko wstaję i wychodzę (...). Do PKS mam pięć kilometry. O czwartej za piętnaście jest PKS. – I zdążasz pan? – Nie, ale i tak mam dobrze, bo jest przepełniony i nie zatrzymuje się. Przystanek, idę do mleczarni. To jest godzinka. Potem szybko wiozą mnie do Szymanowa. Mleko, widzi pan, ma najszybszy transport, inaczej się zsiada. W Szymanowie zsiadam, znoszę bańki i łapię EKD. Na Ochocie w elektryczny do stadionu, a potem to już mam z górki, bo tak… w 119, przesiadka w 13, przesiadka w 345 i jestem w domu, to znaczy w robocie. I jest za piętnaście siódma! To jeszcze mam kwadrans. To sobie obiad jem w bufecie, to po fajrancie już nie muszę zostawać, żeby jeść, tylko prosto do domu. I góra 22.50 jestem z powrotem. Golę się. Jem śniadanie i idę spać”.

- U mnie taki plus, że jeszcze się nie golę - wzdycha licealista.

Dzieci z podstawówek mają zapewniony transport autobusami szkolnymi. Gminy im je gwarantują. To wynika z Ustawy o systemie oświaty i dotyczy zapewnienia bezpłatnego dojazdu dzieciom, które mają daleko z domu do szkoły. Nie jest natomiast tak, że autobus szkolny przyjeżdża po dziecko i odbiera je spod drzwi. Wójtowie przeważnie organizują miejsca zbiórek, z których dzieci są przewożone do szkoły.

Lokalizacja przystanków ma znaczenie. Nie mogą znajdować się w większej odległości od domów dzieci niż 3 kilometry - w przypadku uczniów klas I-IV szkół podstawowych oraz 4 km - u starszych uczniów podstawówki.
Dowieźć dzieci na czas to nie wszystko. Rzecz w tym, aby dowieźć bezpiecznie. Parę lat temu Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się tej działce. Inspektorzy przez ponad rok sprawdzili sytuacje w 30 gminach sześciu województw: kujawsko-pomorskiego, małopolskiego, podlaskiego, pomorskiego, wielkopolskiego i zachodniopomorskiego.

- Gminy, organizując dowóz dzieci i uczniów do przedszkoli i szkół, zapewniły odpowiednią liczbę autobusów wraz z towarzyszącymi opiekunami. Zadbały też o opiekę świetlicową dla oczekujących na transport dzieci - wyliczali plusy kontrolerzy, podsumowujący kontrolę w 2016 roku.

Minusów także się dopatrzyli. - Przewóz uczniów na terenie większości skontrolowanych gmin był wykonywany w sposób nie gwarantujący dostatecznego bezpieczeństwa. Stan techniczny autobusów, którymi dowożono dzieci i uczniów, w co trzeciej kontrolowanej gminie nie spełniał wymogów określonych przepisami prawa, a w skrajnych przypadkach stwarzał realne zagrożenie dla życia i zdrowia pasażerów. Niesprawne autobusy stanowiły ponadto zagrożenie dla innych uczestników ruchu drogowego.
W ciągu kilku lat sytuacja się poprawiła. Gminy zainwestowały w - jak by nie patrzeć - wyposażenie. Na drogi wyjechały nowe, nawet świeżo zakupione autobusy i busy szkolne.

Niekiedy dorośli stwarzają zagrożenie. Pijany 47-letni kierowca miał prawie 3 promile alkoholu i prowadził autobus szkolny. Na szczęście bez pasażerów. To przypadek z Opolszczyzny z lutego 2021.

Dzieci z małych miejscowości kończą podstawówkę i dalej trzeba kształcić się w mieście. Młodzież ze wspomnianej gminy Dąbrowa Chełmińska uczy się przeważnie we wspomnianej Bydgoszczy.

Była nadzieja, że prywatny przewoźnik, który obsługuje trasy, tym samym zabiera busem pasażerów z mniejszych miejscowości w gminie Dąbrowa Chełmińska, zmieni rozkłady jazdy od września br. Nici z marzeń. - Godziny pozostają, jedynie trasa może zostać wydłużona do centrum Bydgoszczy - mówi matka licealisty spod Dąbrowy Chełmińskiej.

A wójt Dąbrowy Chełmińskiej, Radosław Ciechacki, mówi, że na razie nie ma szans na to, aby bydgoskie autobusy miejskie w dni powszednie miały wydłużone kursy w stronę jego gminy. Tego rodzaju rozwiązania sprawdzają się w paru gminach z powiatu bydgoskiego. Przykład: autobus ma start i metę w Bydgoszczy, ale po drodze pojawia się w paru wsiach z okolic gminy Osielsko. W gminie Białe Błota jest podobnie.

- Takie zamiary były i u nas przed laty - przyznaje Ciechacki. - Gdybyśmy zorganizowali transport i przejęli pasażerów, wycofaliby się prywatni przewoźnicy, którzy obecnie obsługują trasy i docierają do mniejszych miejscowości na naszym terenie. Tym samym mieszkańcy tych miejscowości mieliby odcięty dostęp do przewozów zbiorowych. Mediujemy natomiast z PKS. Rozmowy dotyczą zwiększenia częstotliwości kursów z obszaru gminy do miasta.

Nie tylko dojazd dzieciakom pozamiejscowym nie pasuje. Plan lekcji też. Niektóre klasy mają po 40 godzin tygodniowo. Kwestię liczby zajęć obowiązkowych dla uczniów publicznych szkół reguluje rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej. Zgodnie z przepisami (jeszcze tymi sprzed doby koronawirusa), w klasach od I do III SP jest to 20 godzin obowiązkowo, czwartoklasiści mają obowiązkowe 24 godziny. W klasie V oraz VI jest 25 lekcji, a w VII - 32. Ósmoklasiści siedzą na lekcjach obowiązkowo 31 godzin.

Śpiesz się na korki

Dzisiaj dzieciaki w wieku szkolnym nie mają czasu na odsapnięcie. Po obiedzie trzeba zasiadać do odrabiania zadań domowych. Korepetycje się przydadzą, bo po powrocie z nauki zdanej do stacjonarnej, w murach szkoły, zaległości widać z daleka. Inne dodatkowe zajęcia, te rozwijające, choćby artystyczne, też by były fajne. Czasu brak i na korki, i na inne zajęcia.

Ma nastąpić zmiana. O swoistym odchudzaniu planu lekcji mówił ostatnio Przemysław Czarnek, minister edukacji. - Musimy popracować nad odchudzaniem podstawy programowej niektórych przedmiotów. To po to, żeby plan lekcji nie zakładał więcej niż sześciu, siedmiu godzin w szkole. O tym, jakich przedmiotów będzie to dotyczyć, zdecydują eksperci.

Plany na bliską przyszłość

17-latek z gminy Dąbrowa Chełmińska kończy: - Oby zdecydowali szybciej niż stanę się pełnoletni. W styczniu mam osiemnastkę. Zrobię prawo jazdy. Będę jeździł wygodnie do szkoły. Pewnie na nie więcej niż sześć, siedem lekcji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska