Po złamaniu kości piszczelowej i strzałkowej, pięciu operacjach i długiej rehabilitacji Wasilewski wrócił na boiska w maju tego roku. Po ośmiu miesiącach przerwy!
Zagrał od 82. minuty w jednym z ostatnich spotkań belgijskiej ekstraklasy z Sint-Truidense (2:1). Gdy pojawił się na murawie towarzyszył mu aplauz publiczności. Przy okazji został mistrzem kraju.
Wydawało się że wszystko jest w porządku i polski obrońca znów będzie w dobrej formie, jaką prezentował przed kontuzją. Niestety, noga zaczęła dokuczać, boleć w miejscach złamań i potrzebna była kolejna, szósta operacja. - Oczyszczono kość i jeszcze bardziej ją ustabilizowano - tłumaczył po niej Marcin. Niestety, mało kto wierzył już wtedy w powrót Polaka do pełni zdrowia.
Działacze Anderlechtu ponoć zaczęli rozmyślać, jak się pozbyć piłkarza w tym oknie transferowym. Bardzo możliwe było nawet, że "Wasyl" wróci do Polski. Nie wiadomo jednak, który klub zdecydowałby się kupić byłego obrońcę reprezentacji.
Ostatnio jednak "Fakt" doniósł, że klub z Brukseli rozważa przedłużenie kontraktu. Ponoć generalny menadżer Anderlechtu zaprzeczył ostatnim doniesieniom polskich mediów.
- W futbolu nie ma dzisiaj miejsca na ludzkie odruchy. Ale my musimy coś zrobić dla Wasilewskiego. Wierzymy mocno w jego powrót do gry. Jeśli sztab medyczny potwierdzi, że ma na to szansę, przedłużymy z nim kontrakt. Może nie jutro, ale myślimy o tym - powiedział Herman Van Holsbeeck.