Najpierw pojawia się gorączka. Potem przychodzą bóle brzucha, wymioty, biegunka. Ostatnie stadium to krwotoki. Agonia może trwać od kilku do nawet kilkunastu dni. Tak działa trucizna na gryzonie. Świeccy weterynarze aż nadto dobrze wiedzą co dzieje się z psem lub kotem, któremu podano truciznę. - Trutka zwykle ma zapach psującego się mięsa. Zarówno szczury jaki psy bardzo go lubią - tłumaczy Katarzyna Bachar z Przychodni Weterynaryjnej Saba. - Podejrzewam, że nadziewana jest nią kiełbasa, albo innych przysmak, którym zainteresuje się prawie każdy pies lub kot, jeśli coś takiego znajdzie w swoim wybiegu. - Nie dalej jak w środę był u mnie mężczyzna z psem i kotem, które prawie jednocześnie zaczęły zdradzać typowe objawy zatrucia wspomnianą trucizną. Właściciel podejrzewał, że może stać za tym sąsiad, ale trudno to udowodnić.
Roki był członkiem naszej rodziny
Dzień wcześniej w Sabie z tego samego powodu pojawił się pan Eugeniusz ze Świecia. Pomimo podania serii zastrzyków nie udało się uratować pupila. Tego samego dnia, późno wieczorem, w strasznych mękach pies zdechł. - Nigdy nie zapomnę tego widoku - mówi z zaszklonymi oczami pan Eugeniusz, który mieszka na osiedlu Paderewskiego. - Traktowaliśmy Rokiego jak członka rodziny. To był bardzo łagodny pies. Wnuki go wprost uwielbiały. Komu przeszkadzał? Jak można być takim potworem?
Nie pomogła transfuzja
Nieco wcześniej ktoś zatruł, mieszkające w sąsiedztwie pana Eugeniusza, dwa koty. Jednego cudem udało się uratować. Drugi niestety zdechł. Trudno o precyzyjne dane ile jest takich przypadków w skali roku? - Z pewnością kilkadziesiąt - szacuje Katarzyna Bachar. - Wśród nich mogą być także przypadkowe zatrucia, chociaż w znakomitej większości nie wątpliwości, że było to świadome działanie człowieka.
Problem dobrze znany jest też Piotrowi Machelowi z Lecznicy Małych Zwierząt. - Kiedyś przez trzy tygodnie ratowałem psa - wspomina weterynarz. - Nie pomogły dziesiątki zastrzyków, ani nawet transfuzja krwi. Na truciznę wykorzystywaną do walki z gryzoniami nie ma żadnego antidotum. Czasami jednak, gdy dawka nie była zbyt duża, udaje się uratować pacjenta.
Lekarza zauważył bardzo ciekawą prawidłowość. - Zwykle takie przypadki nasilają się w okolicy Wszystkich Świętych - podkreśla. - Przed dwoma i trzema laty było ich naprawdę sporo. Można domniemać, że stoi za tym jakaś osoba z zaburzeniami psychicznymi.
W raportach policji i straży miejskiej niewiele jest zgłoszeń od osób, którym tak okrutnie uśmiercono pasa lub kota. Zwykle wychodzą założenia, że nie warto zadawać sobie zachodu, skoro i tak nie uda się złapać winnego. Błąd. - Jest to przestępstwo, za które grozi wysoka kara - zauważa Marek Rydzewski, rzecznik KPP w Świeciu.