
(fot. Fot. Iwona Woźniak)
Byliśmy na polu pana Grzegorza. Przyglądaliśmy się, jak orkan zbiera warstwę śniegu. Za maszyną unosił się biały pióropusz. - Chłopak tam siedzi jak w igloo - skomentował kierującego orkanem obecny w Skarbie-nicach Jan Gąsiorowski z Bożejewic. Przyjechał na pole pomóc kuzynowi. - Orkan jest niezbędny. Dzięki niemu widzimy rządki. I możemy po nim wjechać neptunem i posejdonem (maszynami do wybierania buraków - przyp. red.). Janicki i Gąsiorowski pracowali w mrozie i wietrze bite trzy dni. Do późnej nocy. Żony widzieli dopiero o 1,2 nad ranem.
- Jak ten Grzegorz się cieszy - skomentował w niedzielę po południu Jan Gąsiorowski. - Dzwonią do niego inni gospodarze. A niektórzy przyjeżdżali na pole. Nie mogli uwierzyć, jak on tego dokonał, że tego buraka wydobył.
Zostało wiele hektarów

(fot. Fot. Iwona Woźniak)
Buraczany temat jest wśród wielu rolników w naszym regionie numerem jeden. Mówi się, że na obszarze działania Cukrowni Nakło burak leży jeszcze na 800, a może nawet na 1000 hektarów.
- Ja akurat skończyłem wybierać 20 listopada - mówi Gąsiorowski. - Ale ile się pogody naobserwowałem! Jak słyszałem, że będzie lepiej, po nocach robiłem. Ale to "lepiej" w tym sezonie trzeba wręcz było łapać.
- Nietypowy był ten rok - przyznaje Gąsiorowski. - Jak naliczyłem, od 3 listopada do końcówki miesiąca napadało 97 litrów na metr kwadratowy. Na wiele pól nie dało rady wjechać.
Przeczytaj również: Cukrownictwo. Plony utknęły na polach.
Jednak za to, że tyle buraków zalega na polach, nie odpowiada tylko aura. - Cukrownia miała sama wykopać surowiec kombajnem samobieżnym - tłumaczy Gąsiorowski. - I wielu rolników w takie rozwiązanie "poszło". Zaufali. Ale nie dziwię się. Robota tamtym kombajnem idzie bardzo szybko. Oczywiście jak warunki sprzyjają.
Dla porównania: kombajn samobieżny może zrobić hektar w godzinę, a neptun to samo w 8-10 godzin.
Ostatecznie w wielu gospodarstwach jest dziś tak, jak jeszcze tydzień temu było u pana Grzegorza w Skarbienicach.
- Ile ten chłopak się nadzwonił! - wspomina Gąsiorowski.
Wyglądało to mniej więcej tak: Dzwoni Janicki i słyszy od przedstawiciela cukrowni: - Śpij spokojnie! Trochę pospał, jak się dowiedział, że kombajn jest w Januszkowie. Pomyślał: - No to po kolei i zajedzie do mnie. Ale się rozczarował. I znowu spać nie mógł. Po raz kolejny zadzwonił do cukrowni. Tym razem usłyszał: - Do 10 grudnia cała gmina Żnin będzie wykopana. Ale warunek jest jeden (dosłownie): jeśli idzie kopać...
- To nauczka dla wszystkich. I dla nas, rolników, i dla cukrowni - komentują gospodarze, dodając: - Ale i w cukrowni mogli zagrać fair. Wystarczyło, że zadzwonią do tych, którzy są na końcu kolejki i powiedzą wprost: wykopcie sami, bo nie damy rady, terminy się opóźniają, pogoda była kiepska.
- Widzieli, co się dzieje. Przecież tak jak my obserwują pogodę - mówi pan Grzegorz.
Nie do końca się sprawdziło, że niby w mokrym też kombajn lekko pojedzie i że do minus 8 st. Celsjusza też da radę.
Janicki kopał w miniony czwartek i piątek. Skończył w nocy. W niedzielę odetchnął. Ten, który mu pomagał, czyli Gąsiorowski, pojechał robić na polu sąsiada. - Ale to już nie było to.
I faktycznie. Bo zrobiło się błoto. Od poniedziałku jednak znów są mrozy. Rolnicy liczą, że się uda.
Jak na naszą wiedzę buraki leżą w Bożejewicach, Słębowie, Słabomierzu, Podobowicach, Białożewinie, Wenecji, Podgórzynie, Żninie-Wsi. - Niewykluczone, że mają je też jeszcze na polach w Sulinowie i Gorzycach. Sporo jest też podobno pod Kcynią i Damasławkiem - słyszymy.
- Ja im życzę jak najlepiej. Żeby wybrali - komentuje Gąsiorowski. - Ale może się stać i najgorsze. Że to zostanie w ziemi... Słyszałem, że o pomoc poproszono pana Morawskiego. Podobno nie szło kopać. Tym bardziej więc ten Grzegorz miał szczęście...
Jak się dowiedzieliśmy, w ostatnich sezonach buraki najpóźniej były zabierane (już przygotowane, wykopane) do 6 grudnia. Teraz niektórzy liczą się z tym, że cukrownia nawet przed świętami może nie zdążyć ich zabrać. A co dopiero wykopać?
Kto jest winien?
- To jest chora sprawa. Nabili ich w butelkę. Gospodarze zbyt ślepo uwierzyli w możliwości cukrowni, która ich zwodziła - komentuje inny rolnik.
A Grzegorz Janicki dodaje: - To jest nauczka dla KSC. Bo Nakła to bym tak nie obciążał. Toruń zawinił. Na komputerach wyliczyli wydajność. A pogoda wszystko zespuła. Gdy istniała cukrownia w Żninie, buraki były na placu w zakładzie z końcem listopada. Ewentualnie w grudniu jeszcze przywozili je z punktu skupu. A teraz co mamy?
W 2009 r. średnio z hektara można było uzyskać 55-60 ton buraków. W tym roku, jak oceniają rolnicy, było za mokro. Burak nie radził sobie z wilgocią. Będzie z hektara 40 do maksymalnie 50 ton. W minionym sezonie (w zależności od zawartości cukru) można było za tonę uzyskać 120-130 zł.
Co będzie z rolnikami, którzy buraków nie wydobędą? W środowisku rolniczym mówi się o ubezpieczeniu jednej z firm na ok. 500 ha, na wypadek złych warunków.
- Czy jednak rolnicy otrzymaliby odszkodowania? - zastanawiają się gospodarze, dodając: - Jednak będziemy robili wszystko, żeby te buraki z pól zebrać. Tylko czy nam je zwiozą?
Udostępnij