Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rowerem w świat (zobacz zdjęcia i prezentacje)

Rozmawiał Marek Weckwerth [email protected]
Fot. Archiwum wyprawy
Rozmowa z Magdą Nitkiewicz i Pawłem Opaską.

https://www.youtube.com/watch?v==_OT0jHKqW3o
https://www.youtube.com/watch?v==-79VEkA5NUk

Jakie rowery

Jakie rowery

Zaopatrzyli się w używane rowery trekingowe. Aby zaoszczędzić, kupili je na aukcji internetowej. Jednoślad Magdy, "Giant", sprawił się rewelacyjnie. Pierwszą "gumę" złapała po 18 tys. km. Paweł miał rower szwajcarski, ale w Czechach, po 5 dniach jazdy, pękła rama. W Ostrawie kupił najtańszą z możliwych ramę - "Max Bike" - i dokręcił do niej cały osprzęt.

- 2 lata i 7 miesięcy w trasie, 33 tysiące 803 kilometry na licznikach. Imponujące osiągnięcie. Skąd pomysł, by na rowerach okrążyć kulę ziemską?
- Już w czasach studenckich lubiliśmy podróżować - jeździliśmy pociągami po Europie, później na Bliski Wschód. To były fantastyczne przygody, ale jadąc z plecakiem z miejsca A do B, traciliśmy to, co znajduje się pomiędzy nimi. Tego problemu można się pozbyć przesiadając się na rower. Z siodełka można zobaczyć i sfotografować niemal wszystko. Poza tym, jadąc z Polski do wybranego kraju i wracając, przepłaca się. Zdecydowaliśmy więc, że trzeba okrążyć świat. Raz a dobrze!

- Jaki kierunek obraliście wyjeżdżając z Polski?

Strzeliste góry Torres del Paine w południowym Chile. To jeszcze Patagonia
Strzeliste góry Torres del Paine w południowym Chile. To jeszcze Patagonia Fot. Archiwum wyprawy

Magda Nitkiewicz zapoznaje się z drapieżnym ptakiem. To kanion Colca w Peru - najgłębszy na świecie (4200 m)

- Na podbój świata wyjechaliśmy ze Świebodzic (z tego dolnośląskiego miasta pochodzi Magda, Paweł jest bydgoszczaninem - dop. autora). W tym mieście też zakończyliśmy swą przygodę. Najpierw były Czechy, potem Słowacja, Rumunia, Bułgaria, Turcja, Iran... Właśnie, utknęliśmy w Iranie, bo wystartowaliśmy z opóźnieniem - we wrześniu, zamiast latam 2006 roku. Zatrzymał nas śnieg. Nie było innej rady - załadowaliśmy nasz sprzęt do autobusu i odjechaliśmy na południe. Poza tym Iran był fantastyczny, chyba najbardziej gościnny ze wszystkich krajów. Ludzie bardzo otwarci.

- A tak dużo mówi się u nas o złych obliczach Iranu. Amerykanie umieścili ten kraj na osi zła.

"Ty łajdaku!"

W Pakistanie Magdę potrącił minibus, na szczęście niegroźnie. Jechali do Lahor, wyprzedzając riksze i wozy ciągnione przez osiołki. Nagle Paweł usłyszał pisk opon i uderzenie. Magda zniknęła z jego pola widzenia. Rzucił rower i biegł na ratunek. Ale dziewczyna już stała i tłukła pięścią w szybę minibusu, krzycząc po angielsku: "Ty łajdaku, mogłeś mnie zabić! Od razu podbiegli miejscowi, pytając czy wszystko jest w porządku? Ktoś wyniósł z domu dwa krzesła, ktoś zaparzył herbatę i poczęstował ciastkami.

- To jest polityka, z którą zwykli ludzie nie mają wiele wspólnego. Irańczycy zapraszali nas do domów, oferowali darmowe noclegi, obdarowywali prezentami. Byliśmy też w Syrii, którą Amerykanie także umieścili na osi zła, a doświadczaliśmy tylko dobrych rzeczy. Potem był Pakistan.

- Widzieliście talibów?

- Spotkaliśmy ich tylko w pociągu, gdzie chcieli nas nawracać na islam. Gdy dowiedzieli się, że wierzymy w Boga i jesteśmy katolikami z Polski, nazwali nas Ludźmi Księgi i Braćmi. Potem jednak poróżnił nas stosunek do wina, w które sam Chrystus zmienił wodę. Talib z długą brodą odparł, że to nieprawda, że to chrześcijanie zmienili i sfałszowali zapis w Biblii. Dalej już nie warto było zadrażniać. Rozmowie przysłuchiwał się policjant z długą bronią. Gdy zapytaliśmy po co tu stoi, odparł, że po to, by nas chronić przed tymi, którzy jadą pociągiem.

- Jak się domyślam, później jechaliście przez Indie?

Policzkowanie w Pakistanie

Pewnego dnia, wracają do hotelu, Magdę dotknął pakistański chłopak. Paweł domyślił się, że musiał ją dotknąć tam, gdzie nie powinien, bo jego partnerka pognała za złoczyńcą. Na tym pewnie by się skończyło, gdyby nie fakt, że starszy jegomość, który był świadkiem incydentu, zatrzymał motocyklistę, by ten złapał uciekiniera. Tak też się stało. Dobiegli inni mężczyźni, którzy rozdarli chłopakowi koszulę, a każdy z dochodzących - a było ich ok. dwudziestu - policzkował go. Magda, chcąc nie chcąc, także zdzieliła go w twarz, a po niej Paweł. Podeszło trzech policjantów i każdy zachował się tak samo. Dopiero po tym rytuale zapytali, co tu właściwie się stało?

- Tak było. W Indiach rzucali w nas kamieniami. Każdy biały uchodzi tam za "chodzący portfel". Miejscowi postrzegają nas jako tych, od których należy im się rekompensata za lata kolonializmu. Z Indii wjechaliśmy do Nepalu. Ze stołecznego Katmandu chcieliśmy przedostać się bezpośrednio do Lhasy w Tybcie, ale Chińczycy nie pozwalają na to indywidualnym turystom. Musieliśmy cofnąć się do Indii i Pakistanu. Stamtąd wjechaliśmy do Chin przez Karakorum autostradą zwaną z języka angielskiego High Way.

- Rowery na autostradzie?

- To tylko autostrada z nazwy, jedyna droga przez góry Karakorum. Szerokość tej drogi jest taka, że mieści się jedna ciężarówka.

- W końcu jednak dotarliście do Tybetu. Jakie wrażenia z "Dachu Świata"?

- W Tybecie najgorsze były drogi. Na jednej z nich długości około 200 kilometrów praktycznie nie dało się jechać. Spędziliśmy na niej 5 dni. Zawiodła nas też kultura tego kraju. Nawet w stołecznej Lhasie nie ma już klimatu dawnego Tybetu. Prawdziwy Tybet jest teraz w północnych Indiach w okolicach Daramsali, gdzie schroniła się emigracja tybetańska. Natomiast w samym Tybecie spotykaliśmy ludzi, którzy pogodzili się z losem. Wszystkie zabytki zabudowano betonowymi blokami, zaś pałac Potala w Lhassie, dawna siedziba władców Tybetu i najwyżej położony pałac na świecie (3700 m n.p.m.), jest maszynką do robienia pieniędzy. Pielgrzymki Tybetańczyków można jeszcze zobaczyć pod najstarszą świątynią tybetańską - Dżokang.

- Chyba niełatwo było pokonać olbrzymie różnice wysokości w Tybecie?

Strzeliste góry Torres del Paine w południowym Chile. To jeszcze Patagonia
(fot. Fot. Archiwum wyprawy)

- Największą wysokość osiągnęliśmy na jednej z przełęczy - to 5,5 tysiąca metrów nad poziomem morza. Droga wspinała się łagodnie, więc zdołaliśmy się zaaklimatyzować i to pomimo śniegu w środku lata.

- Jechaliście z polską flagą?

- Przed wyjazdem tak wiele było rzeczy do załatwienia, że nie zdążyliśmy jej zabrać. Prosiliśmy o nią w polskiej ambasadzie w Ankarze, ale nie mieli. Natomiast w Tybecie natknęliśmy się na rozbite namioty i małą biało-czerwoną flagę. Z wrażenia zaczęliśmy wołać po polsku. Z namiotu wyszedł jakiś facet i bez ceregieli zapytał: - Chcecie pizzę? To był Jakub, który towarzyszył grupie rowerzystów z Australii, Nowej Zelandii i Ameryki. Teraz mieszka w Australii i pojechał z nimi jako mechanik rowerowy. Jakub przejechał rowerem na superszerokich oponach przez Australię. Teraz buduje rower na gąsienicach i chce przejechać Antarktydę.

- Poznaliście też Chiny właściwe?

- Niezupełnie. Byliśmy tylko w prowincjach zamieszkanych przez mniejszości etniczne, głównie Tadżyków i Uzbeków.

- Spoglądając na mapę, mam wrażenie, że dalej musieliście jechać przez Azję południowo-wschodnią...
- To prawda. Przemierzaliśmy Laos, Kambodżę, Tajlandię, Malezję, Sumatrę, Singapur. Przez Sumatrę jechaliśmy cztery dni i trzy noce przeładowanym do granic możliwości autobusem i była to nasza najgorsza podróż w życiu. Nie można było oprzeć głowy ani wyprostować nóg. W przejściu siedzieli ludzie, niektórzy na przewożonym tam motocyklu, na wielkim dywanie i niewiele mniejszym telewizorze. Stał też ogromny obraz Mekki. Przy tym cały czas w głowie dudniła puszczana na pełny regulator indonezyjska muzyka. Nikt się nie skarżył. Potem krążyliśmy trochę po wyspach Indonezji i wreszcie polecieliśmy na Nową Zelandię.

- A to zupełnie inny świat...

Magda i skorpiony

W hoteliku w Indonezji Magdę ugryzł skorpion. Paweł wpadł w panikę, pomyślał, że to koniec. Ale przytomnie zamknął skorpiona w opakowaniu po goleniu i namówił właściciela hotelu, by we trójkę na motorze pojechali do lekarza. Gdy medyk zobaczył skorpiona, parsknął śmiechem. Okazało się, że to niegroźny gatunek, po którym może jedynie rozboleć ukąszone miejsce. Śmiertelnie niebezpieczny był natomiast skorpion argentyński, który schronił się w bucie Magdy w przedsionku namiotu. Chwilę wcześniej Paweł założył swoje buty i wyszedł z namiotu. Nie sprawdził. Miał szczęście.

- Ten wyspiarski świat poznawaliśmy przez kolejne trzy miesiące, ale trafiliśmy na ogromne opady.

- Z Nowej Zelandii też trzeba było "skoczyć" przez ocean. Dokąd tym razem?

- Samolotem do Santiago de Chile. Autobusem pojechaliśmy na północ tego kraju. Z Andów już rowerami zjechaliśmy przez Boliwię aż do Usuaii na Ziemi Ognistej. Właśnie w Boliwii przeżyliśmy najchłodniejsze noce w naszej podróży, nawet do - 20 stopni Celsjusza. Okropnie wiało, a nasz namiot był uszkodzony, natomiast śpiwory ubite. Ratowały nas kocyki z peruwiańskiej lamy. W Andach wjeżdżaliśmy nawet na wysokość 5 tysięcy metrów. W jakimś sensie nasza podróż zakończyła się już w Usuaii. Z Ameryki Południowej wróciliśmy samolotem do Madrytu i dalej już rowerami. Ale Europa to już nasz dom...

- Jak wytrzymaliście kondycyjnie?

- W ogóle nie przygotowywaliśmy się kondycyjnie. Pierwszego dnia przejechaliśmy ze Świebodzic do Ząbkowic tylko 50 km i przypłaciliśmy to bólem mięśni. Jednak po trzech dniach dolegliwości minęły i tak już było do końca. Po pewnym czasie człowiek dostrzega, jak mało rzeczy potrzebuje do życia. Zaczęliśmy podróż z dwoma 50-kilogramowymi bagażami, a potem systematycznie odsyłaliśmy rzeczy pocztą do domu.

- Co dalej?

- Nie mamy doświadczenia zawodowego, ale za to wspaniałe wspomnienia. Szukamy pracy w Bydgoszczy, może w Toruniu, ewentualnie we Wrocławiu (Magda, mieszkanka Świebodzic, skończyła biologię w Wrocławiu, Paweł, bydgoszczanin - ekonomię w Toruniu - dop. autora). Ale już myślimy o Afryce. Początkowo chcieliśmy lecieć do Afryki prosto z Ameryki Południowej, ale kryzys zjadł nam część oszczędności zarobionych wcześniej w Anglii i musieliśmy wracać do domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska