Historia wniosku o odwołanie z funkcji Romana Jasiakiewicza, przewodniczącego Rady Miasta, sięga ostatnich wyborów parlamentarnych. Jasiakiewicza (wcześniej zdobył mandat radnego z namaszczenia Platformy Obywatelskiej) uraziła decyzja partii, która wybrała jako kandydata do Senatu Andrzeja Kobiaka. Były prezydent odszedł z PO i wystartował jako niezależny kandydat. Po przegranych dla Jasiakiewicza wyborach część lokalnych polityków PO, z posłem Pawłem Olszewskim na czele, zaczęła wzywać go do honorowej rezygnacji z funkcji przewodniczącego. Argument był prosty - byłego prezydenta miasta desygnowała na przewodniczącego zwycięska koalicja PO - SLD. A skoro odszedł z partii, to powinien także zrezygnować z kierowania Radą Miasta.
Zastępca szefa bydgoskiej PO wrobiony w antysemicką aferę?
Jasiakiewicz odpowiedział krótko: - Wybrali mnie mieszkańcy, a nie partia.
Z wnioskiem o odwołanie przewodniczącego wystąpił radny Jakub Mikołajczak. Nie zrobił tego jednak w imieniu całego klubu. Sześciu radnych odmówiło podpisania dokumentu. Włodzisław Giziński, szef klubu, potwierdził przed głosowaniem tezę Jasiakiewicza: - Partia układa listy kandydatów, ale po wyborach radny jest madatariuszem wyborców.
Jasiakiewicza nie odwołano, a kolejną próbą sił było głosowanie w sprawie Stanowiska Rady Miasta Bydgoszczy w sprawie uwag do Koncepcji Przestrzennego Zagospodarowania Kraju 2030. W imieniu radnych Roman Jasiakiewicz krytykował w nim rządowe plany dotyczące metropolii bez stolicy w Bydgoszczy. Za przyjęciem stanowiska nie zagłosowali: Agnieszka Bąk, Janusz Czwojda, Łukasz Kowalski, Jakub Mikołajczak, Michał Sztybel, Lech Zagłoba-Zygler i Maciej Zegarski.
Rafał Bruski: "Obowiązujący system chroni przeciętniaków"
- To nie jest tak, że ci radni PO zagłosowali przeciwko inicjatywie Jasiakiewicza - mówi jeden z rajców Sojuszu Lewicy Demokratycznej. - Wszyscy są ludźmi posła Olszewskiego, a on nie dyskutuje z rządem. Reszta pozostaje raczej pod wpływem posłanki Teresy Piotrowskiej, a ona ma misję walki o pozycję Bydgoszczy. Jest co prawda kojarzona z Jasiakiewiczem, ale tu chodzi o wpływy w lokalnych strukturach partii.
Posłowie zgodnie z przewidywaniami przyznają "Pomorskiej", że w klubie radnych rozłamu nie ma. Dalej widać różnice.
Piotrowska: - W samorządzie często nie ma miejsca na odgórne decyzje.
Olszewski: - Stanowisko w sprawie KPZK 2030 było bezprzedmiotowe i oparte o fałszywe tezy.
Lokalni politycy PO boją się komentować. Odmawia też Roman Jasiakiewicz.
- Byłbym ogromnie wdzięczny, gdybyście nie oczekiwali ode mnie ocen koleżanek i kolegów z Platformy - ucina przewodniczący.
Zdaniem Piotra Króla, przewodniczącego klubu radnych PiS rozłam w klubie PO jest już faktem. - Mam wrażenie, że warszawskie walki frakcyjne przeniosły się na nasze podwórko - podsumowuje Król.