Wczoraj gośćmi w ratuszu byli Remigiusz Paszkiewicz, prezes zarządu Polskich Linii Kolejowych i Józefa Majerczak, dyrektorka ds. utrzymania infrastruktury w zarządzie PLK. Wizyta nie była kurtuazyjna, a goście burmistrza Arseniusza Finstera bynajmniej nie chcieli sprawdzić, czy w Chojnicach są jeszcze tory kolejowe i czy chodzi zegar na dworcowym budynku. Owszem, była wizja lokalna na dworcu, ale po to, żeby się zastanowić nad tym, jak poprawić funkcjonalność tego miejsca i sprawić, że będzie ono bardziej przyjazne dla pieszych, rowerzystów, kierowców aut i podróżujących autobusami. Bo ten kompleks musi się zmienić i dostosować do wymogów węzła integracyjnego, jakim ma się stać.
- Mógłbym włożyć kilka milionów złotych w odnowienie samego budynku - mówi burmistrz Arseniusz Finster. - Ale pytam, po co? Jeśli nie zmieni się całe otoczenie, to takie działanie nie ma kompletnie sensu.
Architekt Zdzisław Kufel zaprezentował warszawiakom z centrali PLK swoje wizje nowego wyglądu dworca - od wariantu najmniej ingerującego w dotychczasowy układ komunikacyjny, po taki, w którym trzeba będzie zlikwidować dwa tory, by wszystko harmonijnie ze sobą połączyć. Chojniczanom marzy się najbardziej rewolucyjne podejście do tej przestrzeni - z jej otwarciem na miasto i rozdzieleniem komunikacyjnych funkcji. Ale by to zrobić, muszą mieć błogosławieństwo PLK. Inaczej się po prostu nie da. Oprócz przyzwolenia - także pieniądze tej firmy, gdyż miasto nie weźmie na siebie ciężaru całej inwestycji, a przypomnijmy, - ma ona być finansowana z pieniędzy unijnych w ramach Miejskiego Obszaru Funkcjonalnego.
- Wszelkie zmiany muszą być takie, by nie popsuć układu linii kolejowych, bo dla nas funkcja kolejowa to jednak priorytet - tłumaczył Remigiusz Paszkiewicz. - Każda ingerencja oznacza konieczność przebudowy całego układu, a to są koszty. Nie stawiamy przeszkód, weźmiemy pod uwagę skrajne koncepcje i spróbujemy je wyszacować. Szkopuł polega też na tym, że na podobne projekty z samorządami nie dostajemy z budżetu państwa ani złotówki. Ale i tak je robimy.
Jak podkreślili goście, na przygotowanie kosztorysów potrzebują miesiąc albo dwa i wtedy będzie można podejmować decyzję. - Jeśli teraz tego nie zrobimy, to nie zrobimy tego nigdy - kwitował burmistrz.
A towarzyszący członkom zarządu PLK poseł Stanisław Lamczyk przypominał, że kolej się zmienia i że już na wiosnę rozpocznie się wielki remont linii kolejowych, który pozwoli dojechać chojniczanom w krótszym czasie do Trójmiasta, gdzie czeka przecież praca.