Były już pierwsze rozmowy z dyrektorami szkół? Mówił pan, że będą „przesłuchiwani”. W związku z tym, że zaproponowane przez nich budżety placówek zakładały wzrost wydatków od 16 do 27 proc.
- Tak, były już rozmowy z dyrektorami Szkoły Podstawowej nr 1 i Szkoły Podstawowej nr 3. W rozmowie z dyrektorem SP nr 1 ustaliliśmy, że będziemy wyłączać ze szkół taki fundusz związany z odprawami nauczycieli i urlopami dla podratowania zdrowia, żeby to nie zaciemniało sytuacji w szkołach. Nie umiemy przecież przewidzieć, ile osób pójdzie na urlopy, ile pań będzie na urlopie macierzyńskim. Chcemy stworzyć taki fundusz reagowania w urzędzie. Budżet SP nr 1 w stosunku do wykonania roku 2019 wzrośnie więc o 3 proc. do góry.
Panie burmistrzu, mówił pan przecież, że te wzrosty są znacznie wyższe.
- Akurat w tej szkole nie było najgorzej. Największy problem mamy ze Szkołą Podstawową nr 7, bo tam dyrektor proponuje wzrost wydatków o 26 proc.
Samorządu nie stać na taki duży wzrost wydatków na oświatę.
- Oczywiście. Nam wszystko spadło o dziesięć procent, liczba uczniów, liczba godzin, liczba nauczycieli. Ale o 15 procent poszły w górę wynagrodzenia nauczycieli. Raz o 5 procent. Drugi raz o 10 procent. Pamiętajmy - 90 proc. wydatków szkół to są wydatki płacowe. Moim zdaniem te budżety powinny wzrosnąć - licząc wzrost opłat za energię elektryczną, koszty administracji i obsługi, ale nie od 16 do 27 procent. Nasza subwencja oświatowa jest niższa o milion złotych niż rok temu. Te „przesłuchania” będą trwały przez dwa tygodnie. Musimy zaciskać pasa.
Jak bardzo i czyim kosztem?
- Nie „opanujemy” oświaty, jeżeli wydatki będą tak drastycznie rosły. Będzie olbrzymi problem. Mówiłem o tym na sesji rady miejskiej bardzo szczerze. Dochody z PiT-u będziemy mieć przecież na poziomie 2019 r. Podnoszę co prawda podatki lokalne, ale ta podwyżka przyniesie do budżetu od 1,5 do 2 mln zł. Nie mogę wszystkiego z podatków przeznaczyć na oświatę, bo równolegle też rosną koszty pomocy społecznej, wynagrodzeń w bibliotece itd. To, co teraz się stało, że prezes Kaczyński powiedział, że 4 tys. będzie wynosić najniższa pensja, to ja pytam, jaka będzie średnia?
Cała rozmowa w "Gazecie Pomorskiej"
