Trzy razy w tygodniu każdy klient rypińskiego targowiska ma okazję posłuchać audycji Jana Golusa.
- Zaczynałem piętnaście lat temu - opowiada. - Puszczając reklamy pomyślałem, że warto wykorzystać radiowęzeł. Tak się potoczyło, że do dzisiaj można mnie usłyszeć podczas zakupów.
Najpopularniejszy głos w Rypinie
O czym opowiada pan Jan? - Nagrałem materiały o największych współczesnych problemach: narkotykach i alkoholu. Także wśród młodzieży. Zdarza się, że gdy idę rano do pracy - widzę pijanych ludzi, którzy śpią na targowych stołach! Mamy fantastyczną, inteligentną młodzież. Potrzeba im tylko dobrych wzorców. A raczej nie znajdą ich w telewizji. Staram się przekonać rodziców, że nic tak nie pomaga w wychowaniu, jak maksimum uwagi z ich strony. Olbrzymie kieszonkowe nie załatwi sprawy. Doskonale wiem o czym mówię, bo sam jestem ojcem. Wychowałem dwójkę synów i mogę być z nich dumny.
Z czasem w mieście zaczęły pojawiać się plakaty i ogłoszenia. Niektóre nastrajają pozytywnymi hasłami typu ,,uśmiechnij się - jesteś w Rypinie". Inne szokują przechodniów.
- Chodzi o wywołanie reakcji - podkreśla pan Jan. - Kiedy wymyślam hasła chcę dotrzeć do ludzi, zadziałać na ich wyobraźnię. Dlatego zdarzają się chwytliwe, a wręcz mocne plakaty.
Szkoły, urzędy, markety, przedszkola, centrum miasta czy przychodnia. To niektóre z miejsc, w których wiszą plakaty autorstwa pana Jana. Ale na tym nie kończy się jego działalność. - Podchodzę do mieszkańców i zwyczajnie z nimi rozmawiam - wyjaśnia mężczyzna. - Kiedyś na przystanku poznałem czwórkę uczniów. Odnosili się do mnie z dużą kulturą. Wrażenie zrobili znakomite.
Plakaty i audycje pana Jana nie każdemu jednak przypadły do gustu. Niektórzy się głośno skarżyli.
Nagonka mnie nie powstrzymała
- Trochę było mi przykro - zdradza pan Jan. - Wiele osób zwyczajnie mnie obrażało. I to anonimowo. Ale jak mówią: psy szczekają, karawana idzie dalej! Jeśli się widzi sens - trzeba robić swoje. Cieszę się, że przetrzymałem całą nagonkę. Sytuacja w końcu się uspokoiła. Dostaję sygnały, że są ludzie, którzy mi sprzyjają. Zresztą, mam wielkie oparcie w żonie.
Za swoją działalność pan Jan otrzymał wiele dyplomów i oficjalnych podziękowań.
- To bardzo sympatyczne, ale najważniejsze są efekty - podkreśla działacz. - Raz odwiedziły mnie matka z siedemnastoletnią córką. Na szczęście udało się jej zerwać z nałogiem. Warto się starać dla takich chwil.