- Wiem nie od dziś, że polityka to nie do końca czysta gra, żeby nie powiedzieć brudna i brutalna, ale to co dzieje się z moimi materiałami przeszło moje największe wyobrażenie - mówi Paulina Wenderlich.
WYBORY:
Dowiedz się więcej
I dodaje: - Nie chcę się tutaj użalać czy skarżyć, choć jest mi z tego powodu przykro, a nawet strach. Przypomnę tylko wszystkim, że materiały wyborcze na podstawie art. 109 par. 3 Kodeksu wyborczego podlegają ochronie prawnej. Jak do mnie dociera z różnych stron stanowię dla niektórych wielkie zagrożenie, pomimo 20 miejsca na liście. 80 procent z moich banerów już zniknęła bezpowrotnie, a z innymi dzieje się to co na zdjęciach.
Na zdjęciach widać, że na jednym z plakatów ktoś zrobił dziury w miejscu oczu i ust kandydatki, na kolejnym plakat jest w połowie naderwany.
- W związku z taką oto sytuacją bardzo Państwa proszę o zaangażowanie tutaj na fejsbuku. To mój najlepszy sposób na kampanię bezpośrednią i codzienną komunikację z Państwem, a co za tym idzie najlepsza możliwość prezentowania mojej osoby i programu - apeluje. Tutaj nikt nic mi nie ukradnie i nie zniszczy. Pokażmy, że internetem tak jak w USA można wygrać wybory i to fair play. Z góry bardzo wszystkim dziękuję.
Zapytana przez jedną z internautek, czy zgłosi sprawę na policję, Paulina Wenderlich odpowiedziała: - Nie będę tego zgłaszała, szkoda ich pracy, sprawca nie do wykrycia. Jednak dziś odpisała nam, że jednak sprawę zgłosi na policję.
Przypomnijmy, że w sobotę poseł Paweł Olszewski poinformował dziennikarzy o zniszczeniu 5 banerów wyborczych w Koronowie. O sprawie poseł zawiadomił koronowską policję.
