Podpici mężczyźni są wyjątkowo uciążliwi.
- Często zdarza się, że proszą mnie o kilka groszy - skarży się młoda mieszkanka ulicy Warszawskiej. - Kiedyś wymyślali historyjki o głodnych dzieciach, ale teraz mówią wprost, że potrzebują na tanie wino, czy kolejną flaszkę wódki. Boję się im odmówić, więc za każdym razem wyjmuję z portfela drobne pieniądze.
Już od dawna, picie alkoholu w miejscach publicznych jest wykroczeniem, za które grozi kara finansowa w wysokości 100 zł. Jednak niektórzy z rypinian nie zaprzątają sobie głowy mandatami. Są na tyle pewni siebie, że nawet trzymając w dłoni butelkę, nie próbują ukrywać się.
Otrzymaliśmy telefon od zbulwersowanego mieszkańca, który od dłuższego czasu obserwuje pijących, zarówno w obrębie Nowego Rynku, jak i przy ulicy Warszawskiej.
- To niedopuszczalne, aby tolerować spożywanie alkoholu w centrum miasta - twierdzi. - Nie mówię tu zresztą o późnych godzinach, ale samym południu.
Rzeczywiście, wielbiciele trunków nie ograniczają się już do plenerowych popijawek na terenach zieleni, gdzie mogą cieszyć się piękną pogodą i łatwo umknąć uwadze przechodniów. Poczuli się na tyle bezpiecznie, że coraz częściej widzi się ich w sąsiedztwie Urzędu Miasta.
- Picie, niemalże pod oknami burmistrza, nie stanowi większego wyzwania - denerwuje się pan Ryszard, jeden z mieszkańców Rypina. - Zamiast zabrać się do uczciwej pracy, pijani i rozbawieni panowie, całymi dniami krążą po mieście w poszukiwaniu rozrywki.
Karaniem osób, które zażywają alkohol w plenerze, zajmują się strażnicy miejscy. Ich siedziba mieści się zresztą w budynku Urzędu Miasta.
Jakie są rezultaty działań municypalnych?
- Od początku tego roku wypisaliśmy około 20 mandatów - informuje komendant Jerzy Luliński.
To niezbyt wysoka liczba. Strażnik tłumaczy, że przyłapanie pijącego nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać.
- Nie wystarczy, że dana osoba ma przy sobie alkohol - zapewnia Luliński. - Trzeba trafić na moment, w którym go akurat spożywa.
W Rypinie brakuje izby wytrzeźwień. Jeśli ktoś zagraża bezpieczeństwu otoczenia zostaje przewieziony na tutejszą Komendę Policji, gdzie przebywa do czasu, aż dojdzie do siebie.
- Zaczęła się wiosna, pora spacerów z małymi dziećmi - mówi pani Jadwiga, mieszkanka Nowego Rynku. - Mam nadzieję, że w końcu ktoś zrobi porządek z tutejszymi pijaczkami. Ile można wysłuchiwać ich niewybrednych żartów i uwag?