Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeka Wel. Nawet zimą gorąco w Piekiełku

Marek Weckwerth [email protected] tel. 52 32 63 184
Piękno uroczyska Piekiełko na rzece Wel jest niewysłowione. W zimowej szacie jest jeszcze bardziej dzikie i tajemnicze
Piękno uroczyska Piekiełko na rzece Wel jest niewysłowione. W zimowej szacie jest jeszcze bardziej dzikie i tajemnicze fot. Marek Weckwerth
Tam, gdzie woda wyczynia prawdziwe cuda i sprawność kajakarzy bezwzględnie weryfikuje, każdemu podnosi się poziom adrenaliny.

Rzeka Wel - uroczysko Piekiełko

położenie, dojazd

położenie, dojazd

-Rzeka Wel jest lewobrzeżnym dopływem Drwęcy o długości 118 km. Wypływa u podnóża Dylewskiej Góry. W górnym biegu rzeka nazywana jest Wielką Wkrą.
- Spływ można rozpocząć nad jeziorem Dąbrowa Wielka, skąd do ujścia pozostają 103 km.
- Wel przepływa przez południowo-zachodnią część województwa warmińsko-mazurskiego.
- Najlepszy dojazd z regionu kujawsko-pomorskiego zapewnia droga krajowa nr 15: Strzelno - Inowrocław - Toruń - Kowalewo Pomorskie - Brodnica - Nowe Miasto Lubawskie.

Mowa o uroczysku zwanym Piekiełkiem na rzece Wel - dopływie Drwęcy. Teraz, gdy zima nadal w przepastnym wąwozie króluje, ochota na harce i zapasy z naturą wzrasta.

10. jubileuszowy
Tegoroczny spływ na rzece Wel zgromadził w miniony weekend 15 dzielnych wodników z całej niemal Polski. Znacznie mniej niż w latach minionych. Wiadomo wszak, że za liczbą nie idzie jakość... Toteż ci, którzy pojawili się na dzikiej rzece, to prawdziwi pasjonaci i w zdecydowanej większości zaprawieni w bojach - wszyscy w kajakach jednoosobowych.

- Zawiniła aura - wyjaśnia niewielką frekwencję Adam Kopiczyński z Towarzystwa Miłośników Ziemi Nowomiejskiej, organizator 10. Ogólnopolskiego Zimowego Spływu kajakowego Wel- Drwęca.

Jak dodaje pan Adam, impreza miała się odbyć miesiąc wcześniej, ale rzeka była zamarznięta i dwukrotnie trzeba było przekładać termin. Dodatkowo, w tym samym czasie odbywał się spływ na Drawie, zaś w Warszawie trwały targi sportów wodnych "Wiatr i woda". Może też zapał niektórych ostudził tragiczny wypadek podczas zimowego spływu PTTK na Brdzie (utonął kajakarz z Wałbrzycha).

Trzy dni z wiosłem
Wszystko zaczęło się w miejscowości Cibórz, skąd kajakarze spłynęli 8-kilometrowym odcinkiem do Lidzbarka Welskiego.
Drugiego dnia 9-kilometrowa trasa wiodła z osady młyńskiej Kurojady do Trzcina. Trzeciego dnia do przepłynięcia zostało 10 km ze wsi Kuligi do położonego u ujścia Weli do Drwęcy Bratiana.

Bazą wodniaków było gospodarstwo agroturystyczne "Kacze Bagno".

Męska przygoda
Długo można by o spływie prawić i piękno każdego z odcinków zimowej rzeki zachwalać. Jeden z nich wszakże na szczególną atencję i zdań kilka zasługuje. To wspomniane na wstępie uroczysko Piekiełko.
To nie w kij dmuchaj wyzwanie, a przy tym silne, męskie doznanie i piękna przygoda. Ten krótki odcinek rzeki ma charakter typowo górski i nie powinni nań wybierać się początkujący miłośnicy wioseł.

Prawdziwa przygoda zaczyna się w Chełstach, gdzie wodny szlak grodzi zrujnowany próg przy nieczynnym młynie. Woda spada z impetem kilka metrów w dół, rozbijając się na kamiennym rumowisku i znacząc długie bystrze. Spływu to wszakże nie zatrzymuje, co chwilę zachęcając do skoku kolejnego kajakarza.
Na moście i przy brzegu w gotowości czekają strażacy, ale pomoc nikomu nie jest potrzebna.

W Piekiełku rzeka wpływa na teren Welskiego Parku Krajobrazowego, co stosowna tablica oznajmia. Piękny to przecież pejzaż, urwistymi klifami brzegów i koronami przyprószonych śniegiem drzew podkreślony. Ale, by piekielnej nazwie uroczyska zadość uczynić, woda tu bulgocze i burzy się niezwykle, a jej szum odbija się głośnym echem od wysokich brzegów.

Kąpiel za kąpielą
Tu bystrze, tam cofka zwodnicza, a ówdzie tak ostry zakręt, że i pstrąg miałby problemy.
Cóż, kiedy kajakarz musi to zrobić, między leżącymi w bystrym nurcie drzewami kluczyć, kręcić eski, zygzaki, półkola, a czasem z rozpędu ponad kłodami skakać. Nie każdemu ta sztuka wychodzi.

Cóż, piętnastu zatem kajakarzy mieszało wzburzone wody Piekiełka. Na sucho przepłynęło tylko pięciu, w tym reporter "Pomorskiej".
- W ubiegłym roku przewróciłem się w Piekiełku cztery razy, w tym tylko raz - chwali się Krzysztof Wiśniewski z Brodnicy. - Jest coraz lepiej. Zresztą bliskie spotkanie z zimową rzeką to żaden dyshonor - dodaje i już ostrzy zęby na jeszcze szybszą rzekę - Gardęgę.

Robert Bazela z firmy "Uranos", organizator wyjazdu bydgoszczan, zaliczył jedną kąpiel. Jego kajak przegrał starcie z kłodą.
- Wyleciałem w powietrze, a potem znalazłem się pod wodą. Wierzyć się nie chce, że dziób polietylenowej jednostki tak mocno się odkształcił - wspomina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska