Po co to robią? - Doskonale wiadomo, o co nam wszystkim kochającym Bydgoszcz chodzi - mówią. - Wystarczy przytoczyć naszą deklarację programową.
"Kochamy nasze miasto, chcemy być z niego dumni, pragniemy aby Bydgoszcz była w czołówce miejsc, którymi Polska może się pochwalić. Tropimy i pokazujemy tę drugą, brzydszą twarz naszego grodu. Robimy to, żeby pokazać, że nie tylko nowe, spektakularne projekty, ale dbałość o to, co już jest, utrzymanie istniejącej infrastruktury, tępienie wandalizmu i bezmyślnej szpetoty stanowią o pięknie i estetyce miejsca, w którym przyszło nam żyć" - brzmi manifest.
Trudno nie przyznać, że w Bydgoszczy mnóstwo jest miejsc, które wołają o pomstę do nieba, a zaraz obok nich wyrastają nowe budynki. To dość dziwny obrazek. Jak to możliwe? - Wydaje się, że w pogoni za wysokimi wskaźnikami wykorzystania dotacji unijnych ratusz traci z oczu bieżące drobniejsze sprawy, jak chociażby kontrolowanie stanu już powstałej infrastruktury czy też częstsze używanie dostępnych przecież narzędzi nacisku na prywatnych właścicieli zaniedbanych nieruchomości - odpowiadają twórcy profilu, którzy chcą pozostać anonimowi. - Weźmy tę obskurną ruderę - pustostan przy Focha, straszącą od ładnych paru lat bywalców Opery Nova. Swoją drogą - cóż za wspaniała reklama miasta podczas różnych festiwali i sympozjów odbywających się w gmachu Opery! OK - jest to własność prywatna, budynek przeznaczony do rozbiórki itp., itd. Można wszcząć postępowanie nakazowe, które raz skutkuje, a raz nie.
Zobacz też: Bałagan w Bydgoszczy. Zobacz miejsca, które należy posprzątać [mapa interaktywna]
- Gdyby od nas zależało to złożylibyśmy właścicielowi propozycję nie do odrzucenia - odstępujemy od procedur nakazowych w zamian za np. darmowe prawo do zainstalowania przez miasto lekkiej zasłony całego budynku promującej w estetyczny, nienachalny sposób najważniejsze imprezy odbywające się cyklicznie w Operze - proponują. - Z jednej strony wydaje się na klip promujący Bydgoszcz 150 tys. zł, z drugiej niweczy te wysiłki, tolerując obecność totalnej szpetoty w tak eksponowanym miejscu jak okolica Opery. Utworzylibyśmy w ratuszu - wzorem oficera przystankowego - stanowisko oficera ds. estetyki miasta. Stan obecny nasuwa przypuszczenie, że urzędnicy niezbyt często przechadzają się po naszym centrum. Warto więc wydelegować specjalnego pracownika do wyszukiwania i raportowania wszelkiej brzydoty bez obarczania go biurokracją - tym powinni się zająć inni.
Może takie stanowisko już w ratuszu jest? pytają. - Jest społeczna rada ds. estetyki miasta - odpowiadam. - W takim razie działa bez większych sukcesów - kwitują i dodają. - Zdajemy sobie sprawę, że część z pokazywanych przez nas przykładów "dziadostwa" jest w trakcie jakichś tam procedur, biurokratycznej mitręgi, ciągnących się latami przekształceń. Są jakieś tam plany rewitalizacji, przekazywania instytucjom takim czy owakim. Chcielibyśmy te procesy maksymalnie przyśpieszyć.
Pozostają jeszcze wandale - wiele nowych miejsc, jak na przykład barierki nad Kanałem Bydgoskim szybko popadają w ruinę, bo są niszczone. - Wandalizmu nie da się wykorzenić z dnia na dzień, to jest proces "zmęczenia" wandali pokazaniem, że miasto potrafi zadbać o otoczenie i szybko naprawić zniszczenia - odpowiadają. - Prewencja w postaci kamer i straży miejskiej, głównie zakładającej blokady odstrasza tylko częściowo. Najgorsze jest pozwolenie na postępującą degradację przez nakładające się na siebie zniszczenia. To przyciąga wandali jak lep muchy. Już dawno temu w USA zauważono, że pozostawione przez dłuższy czas auto, nawet w nie najlepszej dzielnicy, tak długo pozostaje w nienaruszonym stanie, jak długo nie zostanie w nim urwane pierwsze lusterko. Potem to już lawina - za parę dni stoi już tylko karoseria na cegłach. Dzisiaj odezwał się do nas sojusznik. Twórcy bloga "Bydgoszcz w budowie" - pokazują z detaliczną dokładnością to, o czym mówimy.
Czytaj e-wydanie »