– Jesteśmy rozczarowani, ale jednocześnie po ostatniej rozprawie spodziewaliśmy się, że taka decyzja może zapaść – nie ukrywa Konrad Kacprzak, wiceprezes Stowarzyszenia Osób Poszkodowanych Przez Spółki Grupy Volkswagen w Polsce (StopVW).
To właśnie przedstawiciele tego stowarzyszenia wyszli z inicjatywą wspólnego pozwu zbiorowego przeciwko Volkswagenowi w sprawie afery silnikowej (tzw. dieselgate). I chociaż pozew do sądu złożyli już we wrześniu ubiegłego roku, dopiero w poniedziałek sąd podjął decyzję, że go nie rozpatrzy. Najważniejszą przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, że pozwana została główna centrala niemieckiej firmy z siedzibą w Wolfsburgu.
– Dlatego sąd uznał, że polska jurysdykcja w tej sprawie nie obowiązuje. Według sądu do bezpośredniej szkody doszło na terenie Niemiec i to tamtejsze sądy powinny rozpatrywać tę sprawę – wyjaśnia Konrad Kacprzak. Jednocześnie dodaje, że przedstawiciele stowarzyszenia nie zgadzają się z decyzją sądu i będą składali od niej odwołanie.
– Uważamy, że przepisy Unii Europejskiej pozwalają na to, by polski sąd zbadał tę sprawę – przekonuje Konrad Kacprzak.
Zobacz więcej: Były inżynier Volkswagena skazany
Gdyby tak się jednak nie stało, oznaczałoby to, że polskim właścicielom aut z wadliwym silnikiem Volkswagena trudno byłoby uzyskać jakiekolwiek odszkodowanie. W praktyce sami musieliby składać pozwy indywidualne do sądów w Niemczech. – A takie sprawy trwają długo i są bardzo trudne. To ograniczyłoby możliwość uzyskania odszkodowania – nie ma wątpliwości Konrad Kacprzak.
Orzeczenie warszawskiego sądu nie jest jednak wielkim zaskoczeniem, jeśli weźmie się pod uwagę decyzje sądów w innych państwach w tej sprawie. – Sądy pierwszej instancji zazwyczaj odrzucały takie pozwy. Korzystne decyzje zapadały dopiero po odwołaniach, ale były to głównie pozwy indywidualne – nie ukrywa Konrad Kacprzak.
Przypomnijmy, że afera dieselgate wybuchła w 2015 roku, kiedy to wyszło na jaw, że od 2008 do 2016 roku na rynek trafiały samochody marek Audi, Skoda, Volkswagen, Porsche i Seat, których silniki diesla nie spełniały obowiązujących norm emisji spalin. Niemiecki koncern Volkswagen AG montował w samochodach oprogramowanie pozwalające na manipulację wynikami pomiarów emisji spalin z układu wydechowego. W silnikach m.in. nie montowano układów filtracji tlenków azotu.
Ponadto Niemcy zastosowali specjalne oprogramowanie, które wykrywa czy samochód jest w trybie testowym i zmienia parametry pracy silnika tak, aby spełniał on normy testowe. Natomiast w realnych warunkach drogowych auto emitowało do 40 razy więcej niebezpiecznych związków tlenków azotu Na całym świecie do użytkowania trafiło ponad 11 milionów takich samochodów.
Polscy właściciele aut z wadliwym silnikiem domagają się od niemieckiej firmy odszkodowania w wysokości 30 tys. zł za jedno auto z trefnym silnikiem. Łączna suma roszczeń na ten moment przekracza już 100 mln zł, zaś do Stowarzyszenia Stop VW należy ok. 4 tys. osób, w tym wiele z Wielkopolski.
– Odpowiedzialność Volkswagen AG polega na wprowadzeniu na polski rynek samochodów, których silniki nie spełniają norm emisji spalin oraz pozostają niezgodne ze specyfikacją udostępnioną przez Grupę Volkswagen w momencie sprzedaży – wyjaśnia Konrad Kacprzak.