https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Salony fryzjerskie i kosmetyczne zamknięte. Zobacz, co oznacza to dla branży

Marta Zalewska
StockSnap / Pixabay
Rząd zdecydował o zamknięciu punktów usługowych od 1 kwietnia. Oznacza to, że właściciele salonów fryzjerskich, kosmetycznych, tatuażu, piercingu i innych tego typu miejsc będą musieli zamknąć swoje zakłady. Jak ta decyzja wpłynie na branżę beauty?

Rząd: zamykamy punkty usługowe

W związku z pandemią koronawirusa, wielu właścicieli już nawet kilka tygodni temu zdecydowało się zamknąć swoje salony. Pozostali wprowadzili limity w liczbie przyjmowanych klientów i podwyższyli środki ostrożności, by możliwie jak najbardziej obniżyć ryzyko zakażenia, ale jednocześnie prowadzić działalność.

- W trosce o swoje rodziny, pracowników i klientów, większość przedsiębiorców z własnej inicjatywy zamknęła salony. Taką postawą na pewno przyczynili się do zahamowania rozprzestrzeniania się wirusa, jednak siebie narazili na straty - zauważa Sebastian Maśka, CEO Versum - systemu do zarządzania salonami w branży hair&beauty.

Jednak odkąd premier Mateusz Morawiecki ogłosił decyzję rządu o zamknięciu punktów usługowych od 1 kwietnia, nad wieloma przedsiębiorcami z branży beaty zawisło widmo bankructwa. Zamknięcie salonów oznacza dla nich gigantyczne straty przy wysokich kosztach stałych.

Pani Adriana to jedna z osób, która decyzję o zamknięciu punktów usługowych odczuje bardzo boleśnie. - Problemy zaczęły się w drugim tygodniu marca. Od tego czasu liczba klientek dramatycznie spadła, ale cały czas starałam się, aby zakład funkcjonował, by zarobić na koszty stałe i pensje dla pracowników - mówi Adriana Komolibio-Olakowska, właścicielka salonu kosmetycznego z Torunia, która zatrudnia 6 pracowników.

W podobnej sytuacji są także salony fryzjerskie, których właściciele właśnie stracili jedyne źródło dochodu.- To będzie bardzo ciężki czas. Zostałem bez dochodu, mam na utrzymaniu rodzinę i firmę: odprowadzanie składek, podatki, czynsz za wynajem, zaopatrzenie. To duże koszty, które będę musiał ponieść z moich oszczędności - opowiada Piotr Wargin, właściciel salonu fryzjerskiego z Bydgoszczy.

Ratunkiem dla takich przedsiębiorców mają być rozwiązania wprowadzane w ramach tzw. tarczy antykryzysowej. Zakładają one m.in. dopłaty do wynagrodzeń dla pracowników, pożyczki oraz zawieszenie, a nawet umorzenie składek na ZUS przez trzy miesiące. Ostateczny kształt tych propozycji cały czas nie jest jednak znany. Ustawa jest już po poprawkach Senatu, ma ponownie trafić pod obrady Sejmu.

- Najgorsza jest właśnie ta niepewność. Rozumiem, że takie ograniczenia musiały zostać wprowadzone, ale dlaczego nie zostaliśmy o nich uprzedzeni? - pyta Piotr Wargin. Nadal nie ma pewności, kto i w jakiej formie będzie mógł liczyć na pomoc państwa, ani do kiedy nasze salony będą musiały pozostać zamknięte - dodaje.

Te wątpliwości podziela również właścicielka salonu kosmetycznego. - Muszę liczyć się z ogromnymi stratami i martwię się, czy pomoc obiecywana w ramach tzw. tarczy antykryzysowej wystarczy, by utrzymać biznes - zaznacza Adriana Komolibio-Olakowska.

Nadzieją na przetrwanie tej trudnej sytuacji w branży beauty może być sprzedaż voucherów na usługi w przyszłości, a także wprowadzenie do oferty pakietów na wykonywanie wybranych zabiegów w domu oraz prowadzenie szkoleń online. To również czas dla salonów czas na przygotowanie się do ponownego wejścia na rynek i funkcjonowania w nowych warunkach - Zwiększą się restrykcje, wymogi sanitarne, bardziej niż kiedykolwiek będą też przydatne narzędzia jak systemy do zarządzania salonem, pozwalające np. na planowanie pracy zespołu, z uwzględnieniem obowiązkowych przerw czy z ograniczeniem liczby osób przebywających w pomieszczeniu - prognozuje Sebastian Maśka.

Kiedy sytuacja powinna wrócić do normy?

- Mimo że kryzys dotkliwie uderzył w całą branżę, to uważamy, że gdy tylko zniesione zostaną ograniczenia wychodzenia z domu, salony wrócą do pracy, a klienci salonów tłumnie do nich wyruszą - uważa Sebastian Maśka.

Dobra informacja jest taka, że zdaniem ekspertów, po przestoju związanym z koronawirusem, wzrośnie popyt na usługi, a co za tym idzie - liczba klientów.

- Prognozujemy, że po ustabilizowaniu sytuacji, ruch w salonach zwiększy się o 200-300% - dodaje Sebastian Maśka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

K
Kulfon

Ciekawe, czyimi rękoma sir Maśka będzie chciał wyrobić te 200,300%,które wróży, że nadejdą. A taką tarcze, mogą sobie wsadzić w....... każdy wie gdzie!

G
Gość

Na jakiej podstawie zostały zrobione te wyliczenia? Ludzie tracą prace, nie będzie ich stać na usługi.

Ktoś powiedział "zamknijmy usługi" ale nie dał nic od siebie. Żadnej pomocy dla takich ludzi rozumiem dlaczego zostało to zrobione, ale nie każdy ma oszczędności i zamiast opłacać popadnie w ogromne długi. Rząd będzie mieć na sumieniu wielu ludzi, którzy pod wpływem emocji popełni samobójstwo bo zapewne tak się zacznie dziać... koszmarne czasy... mam nadzieję, że kiedyś i oni stracą wszystko i zaczną czuć niepokój. Chociaż nie życzę źle nikomu, to uważam, ze powinni wszyscy poczuć to co czuja ludzie zagrożeni bankructwem, kolosalnymi długami, obawiając się o swoje rodziny, DZIECI.

A
A no ja

A co ja mam powiedzieć jak jakiś czas temu byłam zmuszona zawiesić dzialalnosc-catering, żeby trochę odetchnąć i w ostatnim czasie wynajęłam lokal, wyremontowałam, zakupiłam sprzęt i chciałam odwiesić działalność, jednak epidemia mnie zsblokowala. A za wynajem mieszkania i lokalu muszę płacić, wychowuję też dziecko i nie mam właściwie żadnego dochodu. I mnie żadna tarcza antykryzysowa nie obowiązuje bo nie zdążyłam odwiesić firmy. Gdybym wiedziała że wybuchnie epidemia to nie inwestowałabym. I naprawdę nie wiem co zrobić.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska