Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sebastian Chmara: Mieliśmy apetyt na więcej. Nie wyszło...

Rozmawiała Magdalena Zimna
Sebastian Chmara, były lekkoatleta, obecnie zastępca prezydenta Bydgoszczy
Sebastian Chmara, były lekkoatleta, obecnie zastępca prezydenta Bydgoszczy archiwum GP
- Teoretycznie nie powinniśmy narzekać. Ale mieliśmy w regionie znacznie większe oczekiwania. Były apetyty na przynajmniej dwa krążki więcej - mówi Sebastian Chmara, były lekkoatleta, obecnie zastępca prezydenta Bydgoszczy.

- Z naszego regionu wysłaliśmy do Londynu 32 sportowców. Mamy trzy medale. To dobry wynik?
- To jedna trzecia całego dorobku polskich sportowców na igrzyskach, teoretycznie nie powinniśmy narzekać. Ale mieliśmy w regionie znacznie większe oczekiwania. Były apetyty na przynajmniej dwa krążki więcej: Piotra Siemionowskiego i Marcina Dołęgi. Optymizm był uzasadniony, poparty ich wcześniejszymi wynikami, ale nie wyszło. Były też pozytywne emocje, których dostarczyli medaliści. Byli w gronie faworytów, ale na igrzyskach nikt nie wręcza za to medali. Trzeba je wywalczyć.

Klęska Zawiszy. Polski sport do zmiany

- Siemionowski, Dołęga, Łukasz Michalski, wioślarze... Zadziwiał styl, w jakim żegnali się z medalami.
- W przypadku wioślarskiej ósemki liczyłem na finał, ale mówienie o medalu było nieco na wyrost. U Siemionowskiego można dopatrywać się skutków wcześniejszej kontuzji dłoni. U Dołęgi? Nie wiem, może zawiodła psychika. Przecież nie udźwignął ciężaru, które normalnie podnosił na treningach. U Michalskiego niepokojące było, że oni inaczej przygotowywali się do tego sezonu. Przed mistrzostwami świata, dobrą formę Łukasz sygnalizował dużo wcześniej. Przed igrzyskami nie pokazywał się na ważnych imprezach z mocnymi skokami. Nie chcę oceniać, bo to rola trenera. On najlepiej będzie wiedział, co poszło nie tak. Dla naszych młodych zawodników igrzyska nie poszły jednak na marne. Z tych porażek wyciągną dobre wnioski na przyszłość.

Chwała zwyciężonym
- Kibice narzekają, że państwo na sport wydaje miliony, a efekty są marne. Sportowcy mówią o niedoinwestowaniu sportu zawodowego. Kto ma rację?
- Głos powinni zabrać ci, którzy wiedzą, czym jest sport zawodowy, jak funkcjonuje ten system. Ktoś rzuca kwotą 160 milionów złotych, ale nie doda, że to nie pieniądze wydane tylko na igrzyska, ale na szkolenia, sprzęt, wyjazdy, przygotowania i to na wszystkie dyscypliny. I nagle okazuje się, że kwoty wcale nie są duże. Sport jest jedną z najtańszych metod marketingowych. Nie może być jednak tak, że cały świat wydaje na sport zawodowy dużo więcej, a my narzekamy, że nam ucieka.

Polacy, czy znowu nic się nie stało?

- Co trzeba zmienić przez następne cztery lata?
- Zawodostwo potrzebuje tylko zmian kosmetycznych. Większe siły trzeba zaangażować w szkolenie na najniższym szczeblu. Przekonać najmłodszych, że sport to nie tylko ciężka, pełna wyrzeczeń praca, ale też wspaniała przygoda. Zmiany są konieczne. Oby jednak nie było tak, jak poprzednio. Po igrzyskach w Pekinie wnioski były takie same, a niewiele się zmieniło.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska