Raport NIK nie pozostawia wątpliwości, że fotoradary straży gminnych i miejskich to nie jest instrument poprawiający bezpieczeństwo, a jedynie pozwalający samorządom łatać budżet - powiedział nam poseł Stanisław Żmijan, przewodniczący sejmowej Komisji Infrastruktury.
To właśnie ten poseł PO z Chełma jest autorem projektu odebrania uprawnień straży, z których samorządy czerpią poważne dochody. Fotoradary miałyby zostać oddane Inspekcji Transportu Drogowego, która administruje systemem fotoradarowym.
Czytaj: Cięcia w straży miejskiej. Radiowozy zostaną w garażach
W województwie kujawsko-pomorskim straże gminne i miejskie użytkują 26 fotoradarów, w tym 25 przenośnych i 1 stacjonarny. Jest też dodatkowo jedno urządzenie rejestrujące wjazd na skrzyżowanie na czerwonym świetle - wylicza Bartłomiej Michałek, rzecznik prasowy wojewody kujawsko-pomorskiego.
Największe "sukcesy" na polu dyscyplinowania kierowców w województwie za zbyt szybką jazdę ma Straż Gminna w Kęsowie. Fotoradary (6 sztuk) ustawia na drogach wojewódzkich nr 237, 240 i 241 i co roku budżet samorządowy zasilany jest kwotą ok. 4 milionów złotych.
- NIK uważa, że straże są maszynkami do zarabiania pieniędzy, ale to jakiś obłęd. To nie tak - uważa Arkadiusz Bereszyński, rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy. - Mobilne fotoradary, a mamy ich tylko dwa, stawiamy tam, gdzie są potrzebne, gdzie możliwe jest naruszenie bezpieczeństwa. Nie wszędzie możemy to robić, bo ustawienie urządzeń musi być uzgodnione z policją.
Bereszyński podaje przykład ul. Hutniczej, przy której znajduje się szkoła i gdzie na wniosek Rady Osiedla Łęgnowo miały być kontrole radarowe. Bydgoska policja nie zgodziła się jednak, motywując tym, że były tam tylko "dwa zdarzenia".
- Widocznie na decyzję policji też miał wpływ raport NIK. Czy na Hutniczej lub w innych miejscach musi ktoś zginąć, by policja się zreflektowała? - pyta rzecznik SM w Bydgoszczy.
Ministerstwo Sprawiedliwości ma zdanie odrębne, w materii kolejnego poselskiego pomysłu, na który niewątpliwy wpływ miało kierownictwo Inspekcji Transportu Drogowego.
Chodzi o karanie przez ITD za wykroczenia drogowe w trybie administracyjnym, co oznacza mandat bez punktów karnych. Ministerstwo uważa, że za to samo wykroczenie, np. przekroczenie dozwolonej prędkości lub wjazd na skrzyżowanie na czerwonym inaczej karałaby Inspekcja, a inaczej policja. Ta druga nadal "wlepiałaby" mandaty i punkty karne.
- Strażnikom powinno się odebrać fotoradary, bo to, co robią, woła o pomstę do nieba. Zależy im na kasie, a nie na bezpieczeństwie - stwierdza pan Krzysztof, kierowca ze Świecia. - Przysłali mi fotkę z drogi pod Brodnicą, wykonaną pod linią wysokiego napięcia. Nie zapłacę mandatu, bo twierdzę, że jechałem z przepisową szybkością, a pomiar został wykonany niezgodnie ze sztuką. Na moją korzyść przemawiają także inne fakty: fotoradar ustawiony był na łuku drogi, a jego wiązka mogła się odbić od przydrożnej bariery i od ściany lasu. Nie uznają moich argumentów, to spotkamy się w sądzie.
Czytaj e-wydanie »