- Najwięcej schodzi afrodyzjaków, wibratorów i bielizny - zdradza Janusz Rembacz, sprzedawca w bydgoskim seksshopie Amor. Chociaż, to wszystko jest uzależnione od wieku. Klienci w wieku 18 - 20 paru lat kupują najczęściej gadżety na wieczory kawalerskie, osiemnastolatki - prezerwatywy, osoby w średnim wieku - płyty DVD, najstarsi klienci - głównie afrodyzjaki.
Czytaj też: Wibratory i prezerwatywy... Zobacz hity z seksshopów
Coś się zmieniło e sekshopach?
- Niewiele. Klienci przychodzą i najczęściej pytają o to samo. Za to powiększyła się na pewno oferta. Jeśli chodzi o wibratory, kiedyś mieliśmy w swojej ofercie 20, teraz do wyboru jest ich około 100. Oferta dostosowana jest do każdej kieszeni, ceny kształtują się od 20 do 200 zł - dodaje Rembacz.
Dla niektórych samo przyjście do seksshopu to już nie lada wyzwanie
Zróżnicowana klientela w różnym przedziale wiekowym, z odmiennymi "zachciankami", codziennie odwiedza sklepy erotyczne. Jedni wolą pozostać anonimowi i już sam fakt, odwiedzin takiego miejsca, to dla nich nie lada wyzwanie.
- Jestem w seksshopie pierwszy raz i szczerze mówiąc, to jest dla mnie dość krępujące. Przyszłam, żeby kupić kilka gadżetów na wieczór panieński mojej przyjaciółki. Nie jestem pruderyjna, ale otoczenie tylu akscesoriów tego "typu" powoduje, że przy kasie ciężko było mi spojrzeć ekspedientce w oczy - nie ukrywa Ania, studentka 5 roku filologii rosyjskiej.
Inni otwarcie, bez wstydu i skrępowania, odwiedzają sklepy erotyczne. W pełni odnajdują się w asortymencie i aurze jaka w takim miejscu panuje.
- Nie mam problemu z wizytami w tym sklepie. Kolekcjonuję filmy pornograficzne. Nie rozumiem, dlaczego ludzie tak bardzo boją się seksshopów. Przecież to normalne i naturalne, takie miejsca też muszą być. A większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo są potrzebne. Myślę, że naprawdę każdy interesuje się tym, ale że seks jest w naszym kraju ciągle tematem wstydliwym - nie przyzna się! W innych krajach jest zupełnie inaczej - opowiada Adam, agent nieruchomości.
Sprzedawca musi być psychologiem od spraw "delikatnych"
Pracownik sklepu z artykułami erotycznymi nie ma łatwego zadania. Jego podejście do klienta powinno być bardzo "delikatne". Sprzedawca w seksshopie musi być trochę psychologiem, mieć wyczucie, takt - nie każdy klient otwarcie potrafi powiedzieć czego szuka.
Ważnym elementem, jest również czujność. Młodzież z czystej ciekawości pakuje swoje nosy, tam gdzie nie powinna, a wstęp do sklepu z artykułami erotycznymi mają osoby, które ukończyły 18 lat.
- Pracuję w sekshopie od 20 lat i dziś czuje się, jakbym sprzedawał bułki - zdradza Rembacz. - Od razu widać, że ktoś jest pierwszy raz. Jeśli wchodzi i widzę, że się rozgląda, jest zmieszany, to od razu wiem, w jaki sposób się do niego odnieść. Dodatkowo, sprzedający powinien mieć wiedzę o przedmiotach, które oferuje. I musi tak doradzić, by nie wprowadzić klienta w zakłopotanie.
- Myślę, że duże znaczenie w naszym zawodzie ma płeć - twierdzi Joanna, pracownica jednego z toruńskich seksshopów. Kobiecie łatwiej jest rozmawiać z kobietą na te tematy, więc gdy widzę klientkę, podchodzę do niej. A, gdy wchodzi mężczyzna, to robota dla kolegi.
Brakuje odpowiednich słów...
Niezależnie od mitów, jakie narosły wokół seksshopów - to biznes, jak każdy inny. Tym, którzy w nim zarabiają przeszkadza jednak polska mentalność i także... ubogość naszego języka pod względem nazewnictwa artykułów z tej branży.
Czytaj też: Niepowodzenia w sypialni
