Jest na niej także lek na chorobę niedokrwienną serca, który - podobno - dopisano w ostatniej chwili.
Nowa lista leków refundowanych zacznie obowiązywać za 10 dni. O jej niepodpisywanie apelowała do b. minister finansów Zyty Gilowskiej obecna szefowa resortu zdrowia Ewa Kopacz. Obawia się, że za bardzo obciąży ona budżet Narodowego Funduszu- Zmiany na liście będą kosztowały około 220 mln zł - poinformował nas Paweł Trzciński, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.
Efekt pewnej wizyty
Jak napisał wczoraj "Dziennik" wśród leków refundowanych znalazł się, dopisany do gotowej już listy, preparat o nazwie iwabradyna (nazwa substancji czynnej leku, środek stosowany w chorobie niedokrwiennej serca; na rynku występuje pod handlową nazwą "Procoralan"). Miało się to stać po wizycie przedstawiciela producenta (chodzi o firmę "Servier") w resorcie zdrowia.- Nie komentuję tych informacji - usłyszeliśmy od rzecznika MZ. Zdaniem minister Kopacz refundacja tego specyfiku może przekroczyć planowane przez NFZ wydatki na leki (z szacunkowych wyliczeń wynika, że wyniesie 7 mln zł).
Dobry, ale drogi
O opinię zwróciliśmy się do dr. Marka Stelaka, kardiologa w 10. Wojskowym Klinicznym Bydgoszczy. - To jeden z cenniejszych leków, nie będący beta-blokerem, a zwalniający pracę serca. W chorobie niedokrwiennej serca najważniejsza jest właśnie ochrona tego narządu. Lek ten bowiem pozwala sercu odpocząć. Na temat "Procoralanu" wiele słyszałem na kongresach kardiologicznych. Niestety, z uwagi na cenę i brak refundacji jego wykorzystanie było niewielkie. Miesięczna kuracja kosztuje pacjenta 200 złotych. Dopisanie tego leku do listy uważam za bardzo ważne posunięcie.
W niektórych aptekach pacjenci pytają już o ten lek. Na razie nie ma go nawet w hurtowniach.