- W Szczecinie, Poznaniu, Toruniu i Karlinie pana doceniają i mogą oglądać. A na Krajnie rzadko widać pańskie zdjęcia...
- Jestem obecny. Biorę udział w konkursach i wystawach. W Sośnie był cykl sanktuariów. Teraz chciałbym pokazać moje spojrzenia na Jezioro Sępoleńskie.
- Skąd bierze pan pomysły na cykle?
- Czasem to temat sobie zdany, a czasem wychodzi przypadkiem. Zrobi się jedno, drugie zdjęcie i szuka następnych, które zaczynają pasować do układanki. Tak było z sanktuariami. Zaczęło się przed pięcioma laty w Górce Klasztornej. Przed rokiem przyspieszyłem i w czasie wakacji zrobiłem Świętą Lipkę i Gietrzwałd. Ten cykl ma pewne wady, bo odczuwałem niedostatki w sprzęcie, a poza tym byłem skazany na określone światło.
- Przyroda to chyba ulubiony temat...
- Powstał kolejny cykl - 30 zdjęć Jeziora Sępoleńskiego. To próba ukazania jego barw, kształtów, taki impresjonistyczny cykl. Mam nadzieję, że pokażę go w Bydgoszczy. Krajobraz mnie wciągnął. Nestor fotografii krajobrazu Jan Sunderlan pisał, ze fotograf utrwala na wieczność. I coś w tym jest, bo mam takie zdjęcie serca wyrytego na pniu. Po 15 latach nie ma śladu po tym sercu, bo zarosło korą, a zdjęcie zostało.
- To trochę pan z tym aparatem się nabiegał...
- Zacząłem w 1986 r. od scenek rodzajowych. W sępoleńskim ogólniaku była taka grupa zapaleńców. Najbardziej sobie cenię rady nieżyjącego już Waldemara Letkiego. Lubię fotografię niedopowiedzianą, prowokującą do myślenia. Teraz wciąga mnie portret. Trudno namówić do pozowania, ale trochę modeli już znalazłem. Może coś z tego będzie?