
Anna Tkaczyk wstaje o piątej rano, by jechać do lasu na jagody. Gdy nie ma z kim zostawić 4-letniej Kasi i 8-letniego Karola, to jadą z nią
(fot. Anna Klaman)
Kim są ludzie, którzy wstają skoro świt i jadą na wiele godzin do ciężkiej pracy? Różnie, ale przede wszystkim to bezrobotni.

Taki punkt w cieniu to wielkie szczęście. Ustaliliśmy, że część sprzedających się umówiła: gdy jedni są w lesie, inni sprzedają
Anna Tkaczyk mówi, że nie może znaleźć pracy, a to okazja, by dorobić do pensji męża. Do lasu jeździ się czym się da. Jak jest akurat samochód, to nim, jak nie - to rowerem. - Później będą jeszcze gąski i żurawina, więc myślę, że jeszcze trochę popracujemy - mówi Tkaczyk. - Najczęściej jestem w lesie do godz. 11, później jadę od 16 do 19.
Z kolei Irena Wajerczyk sprzedaje komuś truskawki i czereśnie, ale sama też jeździ na jagody. Wyznaje, że radzi sobie tak, odkąd od czerwca skończyła się jej umowa o pracę.