https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Siedziba pod gołym niebem

Tomasz Karpiński
- Kiedy się stąd wyprowadzą ja na kolanach  pójdę do Wiąga i pod świętą figurą podziękuję,  że one się wyniosły - zapewnia Reszel.
- Kiedy się stąd wyprowadzą ja na kolanach pójdę do Wiąga i pod świętą figurą podziękuję, że one się wyniosły - zapewnia Reszel. Tomasz Karpiński
- Wyrzucili nas ze świetlicy - mówią rozgoryczone członkinie Stowarzyszenia Osób Bezrobotnych w Świeciu. - Zgadzałem się na stowarzyszenie, ale nie na przedszkole - odpowiada Jurand Reszel , naczelnik OSP przy ulicy Mickiewicza, gdzie znajdowała się świetlica stowarzyszenia.

     Z paniami ze Stowarzyszenia Osób Bezrobotnych w Świeciu spotkaliśmy się nie w świetlicy, tylko w parku, pod gołym niebem. Tam bowiem teraz mają swoją siedzibę. - Jesteśmy zrozpaczone i rozgoryczone - mówi Letosława Molenda, prezes Stowarzyszenia. - W piątek byłyśmy ostatni raz w świetlicy. Wtedy to pan Reszel kazał nam się wynieść. A dlaczego nas stamtąd wyrzucił? Bo chciał od nas pieniędzy na utrzymanie lokalu. Jednak my mamy podpisane przez niego pismo z dnia 10 września ubiegłego roku, w którym wyraźnie jest napisane, że świetlica przekazana jest nam bezpłatnie.
     Chciały iść do urzędu
     
Naczelnik OSP przedstawił Stowarzyszeniu rachunki za prąd i wodę. - 1398,65 zł za prąd i 368,65 zł za wodę - mówi Ludmiła Młynik, wiceprezes Stowarzyszenia. - Ja nie wiem, za co są te rachunki? W świetlicy prąd zużywały tylko 4 jarzeniówki. A woda? W ogóle jej nie używaliśmy. Nie wiem... Najbardziej rozgoryczone są dzieci. Same chciały iść do urzędu i prosić, aby sprawy z nową świetlicą były szybciej załatwiane. Musiałyśmy zawiesić działalność. Sponsorów też musieliśmy zawiesić. W życiu nie wrócimy tam. Mamy nową świetlicę, tylko jeszcze przed remontem, więc na razie nie mamy gdzie działać.
     Rozsadzały chatę?
     
Naczelnik OSP przy ulicy Mickiewicza w Świeciu, gdzie mieściła się świetlica Stowarzyszenia, twierdzi, że dzieci... - Chatę od wewnątrz rozsadzają - mówi Jurand Reszel. - Umowy żadnej nie podpisywałem. Zgadzałem się na Stowarzyszenie, czyli na te starsze panie, ale nie na przedszkole. Nie możemy pozwolić na to, żeby roznieśli nam pomieszczenia. Ja do nich nic nie mam, ale one muszą zrozumieć, że z ich działalnością wiążą się koszty. Nie zapłacili za wodę i prąd. Dzieci przeszkadzały mojemu synowi, który mieszka na górze.
     Skąd te kwoty?
     
Rachunki za wodę i prąd, które przedstawił naczelnik, były spisane na kartce i obejmowały okres od listopada 2002 roku do marca 2004 roku. Świetlica Stowarzyszenia działa od listopada 2003 roku. Skąd więc te daty i takie kwoty? - One zanim zostały zarejestrowane to tu przychodziły i z wszystkiego korzystały - dodaje naczelnik Reszel. - Od dwóch lat tu przychodziły. Ja im powtarzałem, że jeżeli chcą z nami żyć, to muszą nam pomóc. One jednak odpowiadały, że nie mają pieniędzy. Kiedy się stąd wyprowadzą ja na kolanach pójdę do Wiąga i pod świętą figurą podziękuję, że one się wyniosły.
     Wiceburmistrz Świecia stwierdza, że nie podstaw do pobierania opłat od stowarzyszenia. - Stowarzyszenie posiada umowę, w której czytamy, że świetlica jest przekazana nieodpłatnie - mówi Janusz Branicki, wiceburmistrz Świecia. - Nie ma więc podstaw do tego, aby stowarzyszenie za cokolwiek płaciło.
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska