W niedzielę do pana Lecha przyjechał znajomy z Inowrocławia z wnukami. - Chciałem pochwalić się Bydgoszczą, pokazać im, jak pięknie miasto wygląda - opowiada.
A że pogoda dopisała to postanowił zabrać gości w rejs statkiem napędzanym energią słoneczną.
- Wsiedliśmy do łodzi o godz. 13 przy Rybim Rynku i zaczęło się - mówi zdenerwowany. - Pan z załogi, który obsługiwał ten rejs, m.in. sprzedawał bilety, był straszny. Krzyczał, gwizdał na nas. Usłyszeliśmy "Siad! Kto pozwolił wstawać?! Siedzieć, dopóki wam nie pozwolę wstać".
- Czuliśmy się sterroryzowani - dodaje. - Dzwoniłem wczoraj do znajomego, żeby zapytać, jak tam po wycieczce i mówił, że wnuki z przerażeniem wspominały rejs. Żartował, że my w Bydgoszczy to mamy pruski dryl.
Sprawa załatwiona
Sygnał od naszego Czytelnika przekazaliśmy Zarządowi Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej, który jest organizatorem transportu także tramwajami wodnymi.
- Linię obsługuje Żegluga Bydgoska i właśnie u nich natychmiast zainterweniowaliśmy i sprawę definitywnie załatwiliśmy - mówi Krzysztof Kosiedowski z biura prasowego Urzędu Miasta Bydgoszczy. - Taka sytuacja nie może i już się więcej nie powtórzy, a pasażerów bardzo przepraszamy za ten incydent.
Czytaj e-wydanie »