Sierosław to mała miejscowość położona w gminie Drzycim. Zamieszkuje ją ok. 300 osób. O tej wsi głośno było kilka lat temu, gdy mieszkańcy bronili swojej Szkoły Podstawowej przed likwidacją. Upór przyniósł sukces. Placówka istnieje do dzisiaj, a akcja jej obrony zjednoczyła sierosławian.
Zaplanowali cele i je zrealizowali
Gdy dwa lata temu dziennikarze "Gazety Pomorskiej" odwiedzili Sierosław, sołtys Elżbieta Chróścińska opowiedziała o planach upiększania wsi. Zakładali: modernizację budynku szkoły, wymianę chodnika wokół niej, budowę placu zabaw dla dzieci oraz wyczyszczenie tzw. błotka i terenu wokół niego.
Od tego czasu rada sołecka zorganizowała w Sierosławiu trzy festyny rekreacyjno-sportowe, podczas których zbierała pieniądze na realizację wyznaczonych celów.
Goście byli hojni. Wsparcia udzielili też Urząd Gminy Drzycim i sponsorzy.
Solidarność mieszkańców ponownie zaowocowała sukcesem. Dzieci uczą się w wyremontowanej szkole. Od roku cieszą się też placem zabaw z prawdziwego zdarzenia.
Ostatnim sukcesem sierosła-wian jest finisz prac nad małym jeziorkiem, które mieści się w centrum miejscowości: między kościołem a remizą OSP. Przez lata było zarośnięte i brudne. Obecnie - lśni aż miło popatrzeć. - Wszystkie prace wykonaliśmy własnymi siłami, w czynie społecznym - podkreśla sołtys Sierosławia Elżbieta Chróścińska. - Muł z błotka wywoziliśmy trzema ciągnikami przez dwa tygodnie. Koparkę opłacił nam Urząd Gminy.
Kupili też ławki, które ustawili wokół akwenu. - Niedawno oddaliśmy do użytku mostek. Zrobił go, również w czynie społecznym, jeden z mieszkańców naszej wsi. My tylko dostarczyliśmy mu materiał. Dzięki niemu i ludziom nasze błotko wygląda wspaniale. Będziemy mieli gdzie spędzać wolny czas, a młodzież gdzie chodzić na randki - cieszy się pani sołtys.
Nikt nie marudził, że nie ma czasu
Kobieta podkreśla, że jest dumna z mieszkańców wsi.
- Zawsze, gdy kogoś proszę o pomoc, nikt nie marudzi, że nie ma czasu. Nawet rolnicy, którzy mają dużo pracy w swoich gospodarstwach, nie odmawiają pomocy. Widocznie wszyscy rozumieją, że robimy to dla siebie i naszych dzieci, wnuków. Przez ostatnie lata pokazaliśmy, że razem można pokonać wszystkie trudności - dodaje Elżbieta Chróścińska.