- Nie ma pana w nowej radzie.
- Postanowiłem nie kandydować. Chciałbym się skupić na wyborach do Sejmu. Zamierzam ubiegać się o mandat poselski z ramienia PSL. Postrzegam siebie jako człowieka do zadań specjalnych. Ktoś taki był potrzebny pięć lat temu by uporządkować trudne sprawy, z jakimi borykała się wówczas spółdzielnia. Dziś śmiało można powiedzieć, że udało się wyjść na prostą. Dlatego wyznaczyłem sobie nowy cel. Parlament. Chciałbym się w nim nadal zajmować m.in. sprawami spółdzielców.
- Co starałby się zmienić poseł Woźniak?
- Sprawą najważniejszą wydaje się umożliwienie spółdzielniom korzystanie ze środków unijnych. Nie wiedzieć czemu, wykluczono je z grona instytucji mających do tego prawo. Być może dlatego, że niektórzy politycy, słysząc słowo spółdzielnia, mają na myśli przerysowany obraz Alternatywy 4 z serialu Barei. Są to jednak raczej wyjątki niż reguła. Najlepszym tego przykładem jest SM w Świeciu.
Przeczytaj również: Mogą odwołać zastępcę prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej w Świeciu.
- Która w tym roku postanowiła zmniejszyć liczbę członków rady nadzorczej z 12 do 7. Czy mniejszej grupie łatwiej będzie sprawnie rządzić?
- Sądzę, że tak. Im mniej osób, tym łatwiej się dogadać, wypracować kompromis zadowalający wszystkie strony. Taki był cel tego posunięcia. Nie bez znaczenia jest także obniżenie kosztów.
- Nowa rada to w zasadzie stara rada. Tyle, że okrojona. Czy znaleźli się w niej najlepsi kandydaci?
- To jednocześnie trudne i łatwe pytanie. Tak zadecydowali spółdzielcy. Trudno dyskutować z zasadami demokracji. Niezależnie od opinii, każda z tych osób ma merytoryczne przygotowanie do tego by sprawnie zarządzać sprawami spółdzielców. Kazimierz Kwiatkowski i Janusz Krzemiński będą nadal uważnie przyglądać się termomodernizacji. Barbara Detlaf, pracująca niegdyś w urzędzie skarbowym, znana była ze skrupulatnych kontroli, Adam Porożyński posiada certyfikat uprawniający do zasiadania radach nadzorczych spółek skarbu państwa, Teresa Redlarska to z kolei specjalista z zakresu audytu, Adam Cieślak znany jest z dociekliwości i zaangażowania. Osobiście cieszy mnie wybór na przewodniczącą Małgorzaty Iwańskiej, która oprócz biegłej znajomości finansów ma również cechy osobowościowe mogące być przydatne w pełnieniu tej funkcji.
- Myśli pan, że obecnej radzie będzie łatwiej dogadać się z prezesem? Ostatnie miesiące nie należały do spokojnych. Wyraźnie zarysował się konflikt.
- Nie było tak źle, jak mogłyby sugerować notatki prasowe. Do mediów przeciekały tylko złe rzeczy. O dobrych mówiło się mniej. Stąd takie wrażenie. Sądzę, że niektórzy członkowie rady niepotrzebnie z pewnymi problemami wychodzili na zewnątrz. Tak naprawdę zarząd i rada miały wspólny cel, tyle że czasami widziano inne drogi dotarcia do niego. Mam na myśli rozwiązywanie problemów z jakością robót, która czasami faktycznie była dyskusyjna.
- Co poczytuje sobie pan za największy sukces?
- Termomodernizację. Do ocieplenia zostało zaledwie siedem bloków. "Cieszę się", że na osiedlu Marianki są jeszcze nie ocieplone bloki. W ten sposób łatwiej zrozumieć jak diametralnie zmieniło się osiedle. Szare smutne i zimne budynki stały się kolorowe i tańsze w utrzymaniu. W ramach opracowanego programu udało się też zagospodarować tereny pomiędzy budynkami. To także istotna rzecz.
- Pozostał jednak jakiś niedosyt.
- Czuję się niespełniony myśląc o 100-letnich kamienicach przy ul. Krasickiego i Słowackiego. Trzy lata męczyliśmy się z dokumentacją, ale udało się. W tym roku mają być wyremontowane domy przy Krasickiego 1 i Słowackiego 7. W kolejnym roku następne dwa.
