W sobotę Pawła Leszczyńskiego wraz z narzeczoną Ewą zaproszono na dwa wesela: w Chojnicach i Toruniu. Gdy para wracała z Chojnic, zatrzymał ich patrol chełmińskiej drogówki. Policjantki zażądały dokumentów od kierowcy. Okazało się, że potwierdzenie przelewu internetowego z numerem polisy, nie jest wystarczającym dokumentem potwierdzającym zawarcie umowy OC z ubezpieczycielem.
Policjantki kazały więc oddać kluczyki od samochodu, wezwały lawetę i... odjechały. Zbliżał się wieczór, a pan Paweł z narzeczoną zostali z bagażami na środku drogi w obcej miejscowości.
- Nie było dyskusji - mówi Paweł Leszczyński. - Mandat również nie wchodził w grę. Nie mieści mi się w głowie takie zachowanie. Poczułem się jak przestępca, dlatego postanowiłem złożyć skargę do komendanta.
- Nie dostałem jeszcze odpowiedzi, ale po rozmowie z zastępcą rzecznika policji, dowiedziałem się, że na okazanym przeze mnie podczas kontroli dokumencie potwierdzającym opłatę ubezpieczenia, nie było numerów rejestracyjnych samochodu - dodaje.
- W związku z tym policja stwierdziła, że mógłbym mieć pięć samochodów i jedno ubezpieczenie. Dla mnie to absurdalne tłumaczenie. Chciałbym, żeby komendant odpowiedział mi na pytane, dlaczego ludzi, którzy nic złego nie zrobili, zostawia się bez słowa na środku drogi - mówi Leszczyński.
Nasz Czytelnik oczekuje odpowiedzi od komendanta, czy uważa tę sytuację za normalną.