https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Skazany na archeologię

Prof. Wojciech Chudziak z krzyżykiem z runami odnalezionym w Kałdusie
Prof. Wojciech Chudziak z krzyżykiem z runami odnalezionym w Kałdusie Fot. Autor
Wieczorem, przed budynkiem szkoły w Starogrodzie (powiat chełmiński), studenci Instytutu Archeologii UMK płuczą drobiny ziemi z wykopalisk.

Inni katalogują i opisują wykopane eksponaty. Zespołem, badającym już dwunasty sezon okolice Góry Świętego Wawrzyńca w Kałdusie, kieruje prof. Wojciech Chudziak. - To fantastyczni ludzie, świetnie się z nimi pracuje - zapewnia.

Toruńscy archeolodzy przyjechali do Kałdusa w 1996 roku. Wiedzieli, że przed laty odkryto tu ślady wczesnośredniowiecznej budowli murowanej . Podczas trzech sezonów odsłonili fundamenty wczesnośredniowiecznej bazyliki, która wielkością mogła dorównywać tym z Gniezna i Poznania. Mogła, ponieważ nigdy jej nie ukończono.

- Zaczynając prace mieliśmy może dziesięć procent pytań, które zadajemy sobie dziś - opowiada.
"Im dalej w las". A może - im głębiej w ziemię?

Garnki rosną z ziemi
Już Jan Długosz w swoich "Kronikach" napisał, że na naszych ziemiach "garnki rosną z ziemi". A szczególnie tu, wzdłuż krawędzi basenu unisławskiego każde wyniesienie nosi ślady pradziejowego osadnictwa. Korytarzem wzdłuż doliny Wisły prowadził bursztynowy szlak z Interioru do Bałtyku. Raj dla archeologów.

- Byłem skazany na archeologię - uśmiecha się Wojciech Chudziak. - Moja matka, również archeolog, pod koniec lat 60-tych badała grodzisko kultury łużyckiej w leżącym niedaleko stąd Gzinie. Co roku przyjeżdżałem tam na wakacje, podpatrywałem archeologów, robiłem pierwsze szkice i opisy znajdowanych przez siebie zabytków.

Do dziś pieczołowicie przechowuje swoje pierwsze teksty na temat badań archeologicznych, które napisał jako dziewięcio- dziesięcioletni chłopak. Od jednego ze znanych profesorów archeologii, znających go w tym czasie, dostał książkę z dedykacją: "gorliwemu miłośnikowi archeologii". Ma ją do dziś.

Będzie kiedyś dobry archeolog
Na początku lat 70. Jadwiga Chudziakowa, rozpoczęła badania średniowiecznej architektury murowanej na pograniczu Wielkopolski i Kujaw. Wtedy kilkunastoletni Wojtek przesiąkł atmosferą murów pobenedyktyńskiego klasztoru w Mogilnie. Zrobiła się afera, kiedy w towarzystwie syna organisty, w ukryciu przed matką, odsłonił fragment fundamentów zabudowy klasztornej. W tym czasie oprowadzał też wycieczki, które licznie odwiedzały to niezwykłe miejsce. Opowiadał o zabytkach i wykopaliskach grupie studentów archeologii z prof. Rajewskim na czele, słynnym badaczem Biskupina. Z tej wycieczki została anegdota. Prof. Rajewski doceniając te starania powiedział wtedy do młodego archeologa Wiesława Zajączkowskiego, dziś dyrektora Muzeum Archeologicznego w Biskupinie: "zobacz, z tego dzieciaka będzie kiedyś dobry archeolog".

- Interesuje mnie zwłaszcza wczesne średniowiecze Pomorza Nadwiślańskiego, osadnictwo, struktura społeczna, wierzenia i gospodarka na tym terenie. Lista problemów jest naprawdę długa. Frapujący jest zwłaszcza moment włączenia tutejszych plemion do państwa piastowskiego i okoliczności temu towarzyszące- mówi Wojciech Chudziak. - W Kałdusie odkrywamy liczne ślady, które pozwalają nam odpowiedzieć na wiele pytań m.in. pozostałości obrzędów pogańskich, groby ludności skandynawskiej, czy też wspomniana już bazylika. Badania zaplanowane mamy tu jeszcze na kilkanaście lat. Kolega żartuje, że archeolog bierze ślub ze swoim stanowiskiem. Skakanie z kwiatka na kwiatek, czyli częste przenoszenie się ze stanowiska na stanowisko, nie przynosi dobrych efektów. Trzeba, jak w dobrym małżeństwie, być wiernym i konsekwentnym aby zrozumieć, co działo się w danym miejscu a i tak nie zawsze się to udaje.

Prof. Chudziak mówi, że każdy archeolog marzy o spektakularnym odkryciu. O swojej Troi, bo szkoda czasu na badania stanowisk tuzinkowych, które nie wiele wnoszą do poznania przeszłości. Jego "Troją" jest Kałdus. Śmieje się, że pracy z nim związanej wystarczy mu tu do emerytury!

Wraz ze swoim zespołem interesujące badania prowadzi także ostatnio nad Jeziorem Zarańskim koło Drawska Pomorskiego i w Bydgoszczy.
Skarby błyszczą w słońcu
Za każdym razem serce archeologa zaczyna szybciej bić, gdy z ziemi lub wody wyłania się niezwykły eksponat.

Brązowe i żelazne misy, talerz z pozłacanymi okuciami z motywem drzewa życia, miecz z jelcem inkrustowanym srebrem, kolie z kryształów górskich i wiele innych wspaniałych przedmiotów błyszczących znowu w słońcu po tysiącu lat. - Niesamowite wrażenie, gdy coś takiego ukazuje się oczom archeologa - wspomina prof. Chudziak. - Każdy chciałby przeżyć taki moment w swoim życiu, .

- Archeologia to nie tylko zawód, to również sposób na życie. Archeologiem jest się 24 godziny na dobę, niezależnie od wyznaczonych godzin pracy - podkreśla prof. Chudziak.- Trzeba zaangażować się emocjonalnie. Wykopaliska uczą cierpliwości i pokory. Pośpiech nie jest wskazany.

W Kałdusie ślady pogańskie przeplatają się z chrześcijańskimi. Po co budowano tu bazylikę? Ponieważ wcześniej było to miejsce kultu pogańskiego. Dlaczego pod koniec XVII wieku stanęła tu kaplica pod wezwaniem św. Wawrzyńca, od której nazwę przyjęła góra?

- Przetrwał dokument z biskupiej wizytacji, w którym napisano, że kaplica nie spełniła nadziei, "a okoliczna ludność dalej składa ofiary Wenerze w pobliskim gaju, a Bachusowi w dolinie" - cytuje Wojciech Chudziak. - To raczej nie pogaństwo, a obrzędy o charakterze ludycznym, gusła i czary, wyobrażające, jak silną tradycję kultową miało to miejsce.

Przypadki do opisania
Opowiada, że podczas dwunastoletnich wykopalisk także archeologom przydarzały się przedziwne historie. - Akurat przed konferencją prasową w sprawie wystawy dzwonił do mnie dyrektor ds. marketingu firmy ubezpieczeniowej sponsorującej badania wraz z wystawą i żartuje: tylko znajdzie coś ciekawego. W tym samym tonie złożyłem obietnicę, że zaraz znajdziemy coś ciekawego. Skończywszy rozmowę podchodzę do wykopu, a tam kolega odkrywa w jednym z grobów skarb srebrnych monet z XI wieku!!!

Inna historia dotyczy małego kota, który jednego dnia przybłąkał się do ekipy nocującej w pobliskim Starogrodzie i wybrał się razem z nią na wykopaliska do Kałdusa. Wyciągnął się w jednym miejscu wykopu, nie ruszając się przez cały dzień pracy, nie byłoby może w tym nic dziwnego, jak by nie to, że w tym samym dniu, tuż obok, na dnie półziemianki, odkryliśmy cały szkielet kota, znalezisko niezwykle rzadkie i pierwsze w Kałdusie. A co się stało z kotkiem, który nie odstępował archeologów na krok? Zginął po kilku godzinach rozjechany przez ciężarówkę, gdy wracali na nocleg do starogrodzkiej szkoły.

- Może te i inne niezwykłe historie związane z Kałdusem opiszę kiedyś w książce? - dodaje, śmiejąc się prof. Chudziak.

Poszukiwane miejsce na wystawę
Przed kilku laty wystawa skarbów z Kałdusa objechała już największe muzea w kraju i odniosła duży sukces. Sponsorowało ją jedno z towarzystw ubezpieczeniowych. Teraz zbiory leżą w magazynach. Instytut Archeologii chciałby zbudować w Kałdusie stację badawczo - naukową, z częścią wystawienniczą. A miejscowi samorządowcy powołali Stowarzyszenie na Rzecz Ochrony i Promocji Dziedzictwa Narodowego "Sclavinia", które planowało postawienie tu skansenu. Wymagałoby to ogromnych pieniędzy nie tylko na budowę, ale i na utrzymanie. Może dlatego ostatnio mówi się już tylko o zrobieniu wystawy w piwnicy kałduskiej świetlicy?

Roman Laudański
[email protected]

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska