Na nieszczęście bydgoszczan są tam skażone grunty i wody podziemne, które spływają dalej.
Prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski chce zmusić właściciela by usunął szkody w środowisku, bo zdrowie i życie mieszkańców mogą być zagrożone.
- Smutne, że miasto jest bardziej zainteresowane rekultywacją terenu niż prowadzeniem na nim działalności przemysłowej - ripostuje Ciech, właściciel Zachemu.
Mapę, która pokazuje, jaki jest stopień i zasięg zanieczyszczeń w tej części Bydgoszczy, dostaliśmy od prezydenta Bruskiego: - Niedopuszczalne jest, by upadłość Infrastruktury Kapuściska (dawny Zachem - red.), spowodowała przerwanie realizacji zobowiązań Ciechu, czyli oczyszczenia terenu. W przeciwnym razie grozi to bezpośrednim zagrożeniem dla środowiska, zdrowia i życia ludzi.
Wyniki badań. 86 000 ton odpadów poprodukcyjnych:
Są udokumentowane przekroczenia standardów jakości gruntów i skażenie wód podziemnych - sutek prowadzonej działalności przemysłowej.
- Likwidacja instalacji zakładowych może doprowadzić do powstania kolejnych szkód w środowisku - dodaje prezydent Bydgoszczy.
Wody podziemnie zostały zakwalifikowane, w raporcie Geoinżynierii Pawła Mroza, do klasy 5, czyli złej jakości. Jest tak szczególnie w rejonie składowisk SOE (zbiornik z odpadami po epichlorohy-drynie) i przy ulicy Zielonej. Zanieczyszczone są zarówno wody, jak i grunty, np.: fenolami, chlorkami, metalami ciężkimi, węglowodorami chlorowanym, benzenem.
(Infografika: Jerzy Gliszczyński)
Raport wskazuje, że należy zlikwidować niebezpieczne źródła. Ponadto z pisma Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska (z 4 marca 2013) wynika m.in., że przy ul. Zielonej odsłonięto "złoże" niebezpiecznych odpadów poprodukcyjnych, których jest tam aż 86 tysięcy ton!
Są źródłem skażenia nie tylko w tym rejonie, bo także wód spływających do wsi Plątnowo i Łęgnowo.
Niech sąd rozsądzi
Prezydent Bydgoszczy interweniuje w tej sprawie m.in. u marszałka, wojewódzkiego i głównego inspektora ochrony środowiska. 15 stycznia wystąpił do sądu.
- Kontrola Infrastruktury Kapuścisk została ujęta w naszym planie na 2014 rok - mówi Małgorzata Witkowska, naczelnik Wydziału Inspekcji Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Bydgoszczy.
Ciech nie czuje się winny
- Sytuacja terenu mogłaby wyglądać inaczej, gdyby miasto chciało porozumieć się z nami co do realnej ceny za ścieki - twierdzi Maciej Powroźnik, rzecznik Ciechu. - Działalność zakładów prowadzona była od ponad 60 lat, a naszą własnością są od sześciu. Lepiej szukać rozwiązań pozwalających na ponowne uruchomienie działalności przemysłowej niż tematów zastępczych.
* Od autora: Ciech zapomina, że to nie miasto, ale on przejął zakład i powinien był wiedzieć, co w ziemi siedzi.
