Bydgoscy śledczy zatrzymali osiem osób, które odpowiadają za handel amfetaminą i marihuaną.
Narkotyki sprzedawali w mieszkaniu przy ulicy Pomorskiej. Z informacji Gazety Wyborczej wynika, że można było się tam zaopatrywać w niedozwolone środki przez całą dobę. Najczęściej zaś klientami byli bydgoscy uczniowie.
- W tej sprawie miało miejsce kilka podejść - wyjaśnia prokuratur Wiesław Giełżecki, z wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. - Jedno z nich w maju tego roku. Udało się wtedy zatrzymać na gorącym uczynku osoby zajmujące się dystrybucją narkotyków.
Czytaj: Wyrzucili przez okno 2,5 kg marihuany. Usłyszeli zarzuty [wideo]
Przełom nastąpił niedawno i to za sprawą świadka koronnego zeznającego w sprawie Tomasza B., zwanego "Kadafim". B. jest podejrzany o kierowanie zbrojną grupą przestępczą. Gang miał w ciągu dziesięciu lat swojej działalności sprzedać ogółem ponad 800 kg amfetaminy, marihuany i tabletek ecstasy. Zarobił na tym około 21 milionów zł.
- Świadek koronny, który zeznaje w tym śledztwie, opowiedział o działającym od dziewięciu lat sklepie przy Pomorskiej - wyjaśnia Giełżecki. - Punkt był obserwowany. I te obserwacje przyniosły efekt. Ta sprawa jest jednak tylko jednym z wątków całego dochodzenia.
W toku całego śledztwa dotyczącego grupy "Kadafiego" zarzuty usłyszało już 110 osób. Jeszcze w grudniu 2011 roku policjanci zatrzymali najbliższych "współpracowników" Tomasza B. Wśród nich był, między innymi "Maciula", który usłyszał zarzut zabójstwa w lesie w okolicy podbydgoskiego Tryszczyna 24-letniego Kamila Ch.
Czytaj: "Kadafi" wpłacił 100 tys. zł i wyszedł na wolność
Ofiara zabójstwa próbowała rzekomo wcześniej robić narkotykowe interesy na własną rękę. Według śledczych to zabójstwo z 2008 roku miało być przestrogą dla ewentualnych pozostałych osób "nielojalnych" wobec "Kadafiego".
Poza handlem narkotykami, zabójstwem i usiłowaniem zabójstwa czlonkowie gangu są też podejrzani o kontrolowanie domów publicznych w Bydgoszczy i okolicach. Z tego tytułu usłyszeli zarzuty o czerpanie korzyści z nierządu.
Śledztwo trwa, a bydgoska prokuratura nie wyklucza kolejnych zatrzymań.
We wrześniu Tomasz B. wyszedł z aresztu na wolność. Na proces czeka w domu. W zamian za to musiał jednak wpłacić poręczenie w wysokości 100 tys. zł.