Należą prawdopodobnie także do mieszkańców Kujawsko-Pomorskiego. Jeden ze złodziei pracował dla Orange.
- Słucham? Jestem w szoku, że mogło dojść do kradzieży na taką skalę - dziwi się pani Halina z Inowrocławia, abonentka Orange, która od nas usłyszała, co się stało. - Taki gigant i bogata firma, a żałuje pieniędzy na bezpieczeństwo klientów. Boję się!
W Komendzie Wojewódzkiej Policji w Łodzi, która prowadzi sprawę, telefony od wczoraj nie milkną: - Zatrzymaliśmy trzech podejrzanych o bezprawne uzyskiwanie danych osobowych z systemu Orange - informuje komisarz Adam Kolasa__z biura prasowego łódzkiej KWP. - Są mieszkańcami województwa mazowieckiego. Pierwszy z nich wpadł podczas sprzedaży 135 tysięcy danych.
Informacje nie wypłynęły jeszcze na rynek
Do transakcji miało dojść pod koniec zeszłego tygodnia przed centrum handlowym w Łodzi. Wcześniej jeden z mieszkańców tego miasta zwrócił uwagę na podejrzane ogłoszenia na jednym z portali internetowych. Domyślił się, że ktoś, na ogromną skalę, handluje nielegalnie danymi. Podając się za świeżo upieczonego przedsiębiorcę, wszedł w kontakt telefoniczny ze sprzedawcą i wyraził chęć zakupu 135 tys. danych w celach biznesowych. Wynegocjował niższą cenę - nie proponowaną złotówkę, a 40 groszy za sztukę - i umówił się na parkingu przed galerią. Powiadomił policję, która zorganizowała zasadzkę. 33-letni oszust, wcześniej współpracownik Orange, wpadł.
Następnego dnia zatrzymano jego dwóch wspólników: 29- i 32-latka. Grożą im dwa lata więzienia.
Co na to firma Orange? - Od kilku miesięcy współpracowaliśmy z policją w sprawie kradzieży danych naszych klientów i udaremnionej próbie ich sprzedaży - mówi Maria Piechocka z biura prasowego Orange Polska. - Dzięki temu poufne informacje nie wypłynęły na rynek. Złodziej, który był przedstawicielem firmy współpracującej z nami, został złapany na gorącym uczynku. Zatrzymano również jego kolegów. Nie byli u nas zatrudnieni.
Piechocka twierdzi, że Orange ma wiele procedur bezpieczeństwa oraz dokłada starań, aby informacje o klientach były bezpieczne. Mówi też, że nie posiada informacji, by wśród osób, których dane zostały skradzione, byli mieszkańcy naszego regionu.
Jedna transakcja, ale na tym nie koniec
Tymczasem w biurze prasowym KWP w Łodzi przekonują, że próba sprzedaży 135 tys. informacji może być kroplą w morzu: - Złodzieje wpadli podczas jednej transakcji, próby sprzedaży informacji o mieszkańcach województw śląskiego, mazowieckiego i wielkopolskiego. Jednak na tym zapewne nie koniec. Sprawa jest na tyle rozwojowa, że może dotyczyć również innych regionów, między innymi Kujawsko-Pomorskiego - informuje kom. Adam Kolasa.
Śledztwo prowadzi policja, ale, jak usłyszeliśmy w biurze Generalnego Inspektora Danych Osobowych, firma Orange ma obowiązek powiadomić klientów o zaistniałej sytuacji. Wielu może bowiem jeszcze nawet nie wiedzieć, że stali się ofiarami przestępców.
Konsekwencje wycieku danych bywają bolesne. Mogą np. posłużyć do wyłudzeń kredytów. Warto więc sprawdzać w Biurze Informacji Kredytowej, raz na pół roku można to zrobić za darmo, czy ktoś próbował coś kupić lub pożyczyć na nasze konto. Jeśli tak, trzeba natychmiast powiadomić policję.
