"Pomorska" śledzi z dystansem wydarzenia w Babie od momentu, gdy problem się pojawił. Przedstawiamy ich kolejność, fakty. Powróćmy zatem - w największym skrócie - do historii. Kilkuletnie starania części gospodarzy wsi o rozpoczęcie procesu scalania nie przyniosły oczekiwanych przez nich efektów. Decyzja starosty rypińskiego Marka Tyburskiego, mimo odwołań, przekazania sprawy do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, było odmowna. Uprawomocniła się.
Orędownicy scalania
jednak nie spasowali. Doprowadzili przede wszystkim do tego, że sprawą zainteresowali się pracownicy Urzędu Marszałkowskiego, a Ryszard Bober, wiceprzewodniczący Zarządu Województwa Kujawsko-Pomorskiego wziął na siebie rolę moderatora. Działo się to w marcu, w Toruniu, gdzie spotkali się przedstawiciele wsi Baba, pracownicy Urzędu Marszałkowskiego, Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Starostwa Powiatowego w Rypinie ze starostą na czele, radni sejmiku samorządowego woj. kujawsko-pomorskiego.
- Zostawmy przeszłość. Nie odwrócimy tego co było,
nie wchodźmy w detale. Zastanówmy się, co można zrobić, żeby sprawa, która wydaje się być skomplikowana przestała taką być, żeby można zrobić coś wspólnie dla gospodarzy z wsi Baba, pod warunkiem, że wyrażą zgodę na scalanie gruntów - powiedział wówczas Ryszard Bober, a Marek Tyburski dodał: - Ziemia tam kiepska, grunty piątej i szóstej klasy, nawet względy ekonomiczne nie przemawiają za tym, żeby w Babie przeprowadzić scalanie. I ten temat jest zamknięty, decyzja jest negatywna i ostateczna. Nie ma odwołania. To nie przekreśla, żeby ponownie wrócić do tego tematu. Musimy szukać kompromisu wśród mieszkańców wsi Baba.
Tak było w marcu w Toruniu. W ślad za tym spotkaniem zorganizowano zebranie w terenie na początku maja, z udziałem kilkudziesięciu rolników z Baby - spotkanie odbywało się w świetlicy wiejskiej w Rudzie - wśród których zdania co do idei scalania były podzielone. Tam również był Ryszard Bober, pracownicy Urzędu Marszałkowskiego. Starosta rypiński raz jeszcze przypomniał, że musi być szczególny powód, aby wznowić ideę scalania gruntów, skoro pierwszy akt zakończył się definitywnie niezgodą, brakiem decyzji pozytywnej starosty i od tego nie ma odwołania.
Wszyscy doskonale o tym wiedzieli,
zatem podejmując ponownie temat rolnicy uznali, że procesem scalania nie musi być objęta cala wieś, niektóre grunty, szczególnie na obrzeżach, można wyłączyć z tej procedury, na co prawo pozwala. Stosowny wniosek, spełniający kryteria scalania - ponad 60 proc. obszaru wsi - przesłano do starosty rypińskiego 17 maja. Nowa inicjatywa, nowa sytuacja prawna.
Na ów wniosek Starostwo Powiatowe odpowiedziało pismem z 8 czerwca podpisanym przez Lecha Dobrzenieckiego, geodetę powiatowego, kierownika wydziału geodezji, kartografii, katastru i nieruchomości. Czytamy w nim m.in. "…uprzejmie informuję, że Starosta Rypiński decyzją z dnia 23 grudnia 2010 r. znak GiK 7223/59-2/10 odmówił wszczęcia postępowania scaleniowego. Od w/w decyzji nikt nie złożył odwołania i w dniu 19 stycznia 2011 r. stała się ostateczna. Złożony wniosek o scalanie gruntów nie uwzględnia wydanej decyzji, która pozostaje w obrocie prawnym…"
Starosta rypiński jak gdyby nie zauważył,
że ma do czynienia z nową sytuacją prawną, z nową inicjatywą, będąc osobiście przy jej powstawaniu - w Toruniu i w Rudzie. Od strony formalno-prawnej są to dwie różne sprawy: jedna, zakończona definitywnie, odmownie, druga, w postaci wniosku o rozpoczęcie procesu scalania, czeka na decyzję starosty, jaka by ona nie była. I tylko tyle.
Problem najlepiej puentuje Waldemar Władziński z Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
- Rolnicy muszą wiedzieć co ich czeka, jaka jest wizja planu. Administracja, niestety, patrzy na problem tylko z litery prawa, a tu trzeba działać fachowo i praktycznie jednocześnie. Panie starosto! Niech pan się nie boi!