Przypomnijmy, że o całej sprawie zrobiło się głośno 4 września b.r., gdy dwoje dzieci z podejrzeniem zatrucia trafiło do szpitala. Lekarze stwierdzili, że maluchy zostały zarażone salmonellą. Okazało się jednak, że to dopiero początek zgłoszeń.
Tego dnia w przedszkolu przebywało 120 dzieci i 14 osób personelu. W sumie aż 41 przedszkolaków zachorowało. Wszystkie trafiły do lekarza i zostały objęte kwarantanną. Oburzenia nie kryli wówczas rodzice.
Dyrekcja przedszkola zapewniała, że salmonelli nie było w posiłkach przygotowywanych w prowadzonej przez nią placówce.
Sprawie zaczął przyglądać inspektor sanitarny.
Po kontroli sanepidu
Według wstępnych ustaleń inspekcji sanitarnej, pałeczki salmonelli mogły być w niedopieczonym sznyclu panierowanym z karkówki.
Przedszkole zostało wówczas objęte wzmożonym nadzorem sanitarnym. 28 września sanepid powiadomił prokuraturę.
Śledczy przez trzy miesiące sprawdzali czy doszło do przestępstwa.
Sprawa zakończona
Śledztwo w tej sprawie właśnie dobiegło końca.
- Nie ma wystarczających dowodów na to, że powodem zatrucia było podane dzieciom danie - mówią śledczy.
- Nie stwierdzono również, aby któryś z pracowników przedszkola był nosicielem bakterii. Nie dopatrzono się także uchybień w pracy przedszkola, dlatego śledztwo zostało umorzone.