Wczoraj miały być pobierane kolejne próbki z zanieczyszczonych ściekami kanałów i stawów w parku 1000-lecia. Poprzednie wyniki, tuż po skażeniu były bardzo złe. - Woda była piątej klasy we wszystkich zbiornikach - informuje burmistrz Arseniusz Finster. - Ale wypompowaliśmy cztery tysiące metrów sześciennych wody, około 20 procent skażonej wody zostało.
Jak podkreśla, następuje jednak wymiana wody i jej samooczyszczanie, więc sytuacja powinna wrócić do normy. Po skażeniu woda nie była zrzucana do Strugi Jarcewskiej, dzięki zamontowanym zastawom. Wczoraj miały być już otwarte. - Nie było sensu robić badań na obecność e-coli i bakterii kałowych - wyjaśnia burmistrz. - Ale na pewno nie ma cholery czy dżumy, jak mówili niektórzy.
Nie wiadomo jednak, skąd ta pewność, co faktycznie w wodzie jest, skoro badania ograniczyły się do związków chemicznych, a nie drobnoustrojów chorobotwórczych. W sztabie kryzysowym powołanym przez burmistrza - mimo jego zapewnień - nie było przedstawiciela sanepidu. Więcej - sanepid w ogóle nie interesował się tą awarią! - Nie dostaliśmy takiego zgłoszenia - tłumaczy Stanisław Jażdżewski, zastępca dyrektora TSSE. - My zajmujemy się głównie wodami na kąpieliskach. Owszem, jak jest zagrożenie, to wkraczamy.
Czyżby wylanie ścieków do parku było minimalnym zagrożeniem? I dlaczego nie ma nadzoru sanitarnego nad działaniami ratusza?
Czytaj e-wydanie »