
"Bristol" był jedną z ekskluzywnych restauracji w Bydgoszczy
Przychodziło się przede wszystkim do "Bristolu" przy ul. Mostowej, restauracji Resursy Kupieckiej przy Jagiellońskiej, "Starej Bydgoszczy" przy oraz do "ogródków" - lokali przy śluzach Kanału Bydgoskiego.
Weranda nad Brdą
Do najbardziej ekskluzywnych bydgoskich lokali należała restauracja "Bristol". Mieściła się przy ul. Mostowej, w miejscu, gdzie dziś stoi pomnik prezydenta Barciszewskiego. W tym samym budynku znajdowało się też kino "Lido". Po seansie można było się wybrać do "Bris" na kolację albo szklaneczkę "czegoś mocniejszego". Stoliki ustawione były w dwóch salach: na parterze i piętrze. - Restauracja miała piękną oszkloną werandę, zwisającą aż nad Brdę. Doskonale widać było stamtąd zarówno Wyspę Młyńską, jak i plac Teatralny - wspomina Romuald Pilański.

Latem do ogrodu zapraszała restauracja "Teatralna" na placu Teatralnym
Kabarety i portrety
Nieopodal, z tyłu Rybiego Rynku, właściwie już przy Grodzkiej, w niewielkim parterowym budynku mieściła się "Stara Bydgoszcz". Można tu było nie tylko rozkoszować się wspaniałym jadłem i trunkami, ale również cieszyć oko widokami miasta. Na ścianach lokalu wisiały ogromne obrazy przedstawiające bydgoskie, piękne zaułki. Był więc nieistniejący już Pałac Czapskich, klasztor karmelitów, ulica Gdańska... To robiło wrażenie. Ale uznaniem cieszyły się również występy kabaretów i recitale, których w "Starej Bydgoszczy" nie brakowało.
Wielu mieszkańców miasta chętnie zaglądało do restauracji w Resursie Kupieckiej przy ul. Jagiellońskiej. - Przed woją prowadził ją słynny bydgoski restaurator pan Sentkowski. Lokal nie należał do najtańszych. Jadali w nim przede wszystkim Polacy, bo Niemcy najczęściej spotykali się w niemieckim Kasynie Cywilnym i należącej do niego _ogromnej restauracji, przy ulicy Gdańskiej 20 - opowiada Mieczysław Michał Finkelstein.
Obiad w restauracji nad Kanałem Bydgoskim był prawdziwą przyjemnością
**Obiad przy śluzie **
Dużą popularnością cieszyły się restauracje nad kanałem. - Dziadek opowiadał mi, że pierwszą, przy V śluzie, otwarto w połowie XIX wieku. W latach 30. XX wieku restauracje istniały już przy każdej śluzie, a przy niektórych to nawet dwie! Miały swoich stałych bywalców. Wspaniale było jeść obiad pod gołym niebem. W jednym z lokali były najpyszniejsze naleśniki z owocami, jakie w życiu jadłam. Jeszcze dziś pamiętam ich smak_ - wspomina Maria Teodorowiczowa.
***
Zdjęcia pochodzą z albumu Marka Jeleniewskiego "Z biegiem lat, z biegiem Brdy".
