- To nie był zły chłopak, ale mógł mieć na pieńku z dilerami. Większość znajomych jest przekonana, że to były porachunki. Przecież niemożliwe jest, żeby Arek śmiertelnie potknął się na brzegu Wdy, to niedorzeczne! Trzeba wnikliwie sprawdzić okoliczności tej śmierci - uważa nasza Czytelniczka.
Chodzi o sprawę sprzed tygodnia. 13 października o godz. 10.50 nad Wdą, na wysokości hurtowni farb, przypadkowy przechodzień natknął się na ciało 26-letniego Arkadiusza Ch. Policja od razu wykluczała udział osób trzecich w jego śmierci. Przyczynę zgonu miała wyjaśnić sekcja zwłok.
- Nie mam jeszcze protokołu z sekcji, czekamy na wyniki badania krwi - mówi Janusz Bo-rucki, prokurator rejonowy w Świeciu. - Jednak z całą pewnością nikt nie przyczynił się do tej śmierci. Denat miał na głowie ranę, ale płytką - rozcięcie skóry, która nie była śmiertelna. Najprawdopodobniej skaleczył się o kamień, upadając nad brzegiem rzeki, pośliznął się.
Prokurator rejonowy nie pamięta, żeby przeciwko Arkadiuszowi Ch. toczyły się postępowania z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii.