Mężczyzna mieszka po sąsiedzku i nieraz już służył pomocą przy dzieciach. I tego wieczoru natychmiast się pojawił na miejscu. Maleństwo wyglądało jakby spało, jednak ...
>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<
- Ciało miał ciepłe, ale pulsu nie wyczuwałem. Reanimowałem małego, jak potrafiłem. Próbowałem go odkrztusić, bo wiedziałem, że był wcześniej karmiony przez ojca z butelki. Robiłem sztuczne oddychanie. Oczywiście, zadzwoniłem też pod numer „112” - relacjonuje pan Sławomir.
- Niestety, małego nie udało się uratować. Nie muszę chyba mówić, w jakim szoku wszyscy jesteśmy - pan Sławomir nie kryje emocji i łez.
- Najważniejsze będzie ustalenie przyczyny zgonu dziecka. Biegły z Zakładu Medycyny Sądowej w Bydgoszczy oceni wyniki oględzin, sekcji zwłok oraz badania histopatologicznego - mówi prokurator Bartosz Wieczorek. - Dodam, że dziecko nie miało żadnych obrażeń. Nie ma też obecnie żadnego kręgu podejrzanych, którzy ewentualnie mogliby w jakiś sposób przyczynić się do tragedii.
Rodzice z dwójką pozostałych dzieci opuścili Dębową Górę. Wiedzą, że w okolicy huczy. Boją się pytań i zarzutów, że źle opiekowali się dziećmi. A takie opinie ciągle tu słychać.
Nie jest wykluczone, że dziecko zmarło w sobotni wieczór na skutek SIDS - zespołu nagłej śmierci niemowląt, nazywanej też śmiercią łóżeczkową. Nieoficjalnie wiemy, że to jedna z pierwszych hipotez, jaka pod uwagę biorą śledczy. Choć, oczywiście, niejedyna.
Info z Polski - 27.07.2017