Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć w domu w dobie koronawirusa. Na lekarza czekasz kilka godzin. Razem ze zmarłym w pokoju

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Wdowa mówi: - Pół wieku dzielisz z człowiekiem, aż zabiera go śmierć. Zawsze za szybko, zawsze niespodziewanie.
Wdowa mówi: - Pół wieku dzielisz z człowiekiem, aż zabiera go śmierć. Zawsze za szybko, zawsze niespodziewanie. Oskar Nowak
Całe życie dzielisz z człowiekiem, a potem śmierć przychodzi po niego do domu. Lekarz, który ma potwierdzić zgon, szybko jednak nie przychodzi. Bo są procedury.

Zobacz wideo: Rynek pracy odporny na pandemię

U emerytowanego pana Michała z Bydgoszczy w listopadzie 2020 roku zdiagnozowano raka. Sprawy żołądkowe. Zaczął się pobyt pana w szpitalu i chemioterapia. Lekarze nie dawali większych szans.

Pacjent, wtedy jeszcze 79-letni, tak samo nie wierzył w wygraną z nowotworem. Od lat żył ze słabym ciśnieniem (przypadłość nazwał podciśnieniem, bo skoro nadciśnienie to zbyt wysokie ciśnienie, to za niskie musi posiadać w nazwie „pod”). I przywykł. Wieść o śmiercionośnych guzach go załamała. Operacja nie wchodziła w grę. Organizm mógł jej nie przeżyć. Tylko leczenie farmakologiczne dawało nadzieje, marne zresztą.

Gdy bydgoszczanin leżał na oddziale, a odwiedziny rodziny z powodu covidowych obostrzeń były zakazane, małżonkowie dzwonili do siebie nawzajem. Mąż raz poprosił żonę, żeby mu buty trumienne kupiła. Garnitur i koszulę ubierze te, co sprawił sobie kilkanaście lat wcześniej na ślub chrześniaka.

Żona się zdenerwowała. - Na tamten świat się wybierasz, że o czarnych mokasynach mi gadasz?!

Wiedziała, że moż buty mu się przydadzą. Pomyślała jednak, że jak pójdzie do obuwniczego, to ściągnie nieszczęście. Butów mężowi nie kupiła. - Mąż podczas kolejnego pobytu w szpitalu zakaził się koronawirusem - mówi 75-latka. Był początek grudnia 2020 roku, a pan był w ciężkim stanie.

Jak leżał pod respiratorem, rodzina modliła się o cud. Ten cud się stał. Senior pokonał koronawirusa. Po paru miesiącach leczenia rak zaczął się wycofywać, znaczy: guzy się zmniejszyły. Wiosną pan znowu zaczął wychodzić na dwór.

Żona: - Przez ostatnie pół roku Michał wciąż przyjmował chemię. We wrześniu przyszło zaproszenie na 50-lecie ślubu siostry męża. Pojechaliśmy do obuwniczego. Mąż się śmiał się, że już nie po buty trumienne, a na balety.

Za kilkanaście dni miała odbyć się impreza w restauracji, taka dla 40 gości. Odbyła się, właśnie na tyle osób i w tym lokalu, ale nieco wcześniej, stypa.

Pan Michał wstał rano. Już ponad pół roku nie musiał korzystać z pomocy żony, ponieważ miał tyle siły, że sam się podnosił. Pokręcił się, puścił muzyczkę w radyjku, pograli w domino. Dzionek prawie zleciał.

Po podwieczorku mężczyzna się położył. Później żona zajrzała do niego. Był blady. Dotknęła jego ręki. Lodowata. Kobieta zadzwoniła po pogotowie. Błyskawicznie przyjechało.

- Nie mamy dywanu, ale poprosili, żebym rozłożyła jak największy ręcznik na podłodze. Zorientowałam się, dlaczego. Przełożyli męża z kanapy na ręcznik i zaczęli reanimację na twardym podłożu. Znów mieli prośbę: żebym wyszła z pokoju.
Ratowanie trwało 80 minut. - Tyle, ile mąż miał lat. Nie udało im się. Na monitorze urządzenia cały czas było widać linię ciągłą. Przyczyna śmierci: zatrzymanie akcji serca.

Zaczął się płacz, ale i kłopoty. Lekarz z pogotowia polecił wezwać policję, aby wykluczyć udział osób trzecich. - Myślałam, że policja zjawia się, gdy dochodzi do zabójstwa lub jest podejrzenie zabójstwa - dodaje 75-latka.

Sąsiadka mijała funkcjonariuszy na klatce. Weszli do mieszkania seniorów z trzeciego piętra. Sądziła, że albo włamanie, albo morderstwo. Druga wersja wydawała jej się bardziej prawdopodobna, bo złodziej na trzecie piętro przez okno nie wejdzie. Sąsiedzi wstawili podwójne drzwi, więc przez drzwi też nie.

Dawno minęła 20.00. - Policjanci wyszli razem z ostatnim ratownikiem. Zostałam z mężem. Nadal leżał na ręczniku, przykryty drugim ręcznikiem. Nie wolno mi było go ruszać. Miałam zadzwonić do przychodni, na nocny dyżur. Okazało się, że potwierdzenie śmierci przez pogotowie i policję nie wystarcza. Kartę zgonu musi wydać inny lekarz, z jeszcze większymi uprawnieniami.

Głuche telefony

Wdowa (już wdowa) do przyjazdu syna z synową dzwoniła 17 razy pod trzy numery. Zajęte albo nikt nie odbierał.
Synowa zatelefonowała do zakładu pogrzebowego. - Wystawiono kartę zgonu? - zapytała pracownica zakładu. - Nie? To trzeba czekać. Szybciej nie wolno nam przyjechać po ciało.

W tym czasie syn pojechał do przychodni. Drzwi zakluczone, dzwonek nie działał. Pukał parę minut, aż wyszła pani. Zapłakany i zdenerwowany powiedział o tacie. Poprosił o pilny przyjazd lekarza. Pani (do teraz nie wiadomo, czy lekarka, czy recepcjonistka, bo nie chciała powiedzieć, kim jest), rzekła: - My zgonów nie potwierdzamy. Do drugiej przychodni musi pan dzwonić albo jechać.

Nocna wizyta lekarska

W drugiej przychodni przez kwadrans nie odbierali, więc syn wskoczył do samochodu. Dotarł, było po 21.50. Kobieta z rejestracji: - Jest pan, właściwie pana tata, szósty w kolejce. Lekarz przybędzie po 2.00.

Żona zmarłego nie chciała, żeby dzieci zostały na noc, to wróciły do siebie. Czuwała przy mężu. On był wciąż w pół zgiętej pozycji, leżący na ręczniku. Tak, jak wcześniej z dziećmi, tak teraz sama, odmówiła różaniec. Później oglądała pożółkłe zdjęcia, na których jest ona i mąż.

Nie zasnęła. - Nikt by nie zasnął, mając świadomość, że w pokoju obok leży nieboszczyk - uważa.

Około północy usłyszała telefon. Pracownica przychodni potwierdziła przyjazd lekarza między 2.20 a 2.40. Zegar wskazywał 2.22., jak doktor przyjechał. Wystawił kartę zgonu. Wizyta trwała może osiem minut.

Od śmierci pana Michała upłynęło znacznie więcej. Ekipa karetki stwierdziła zgon o 19.43. Wybiła 3.00 w nocy, gdy trzech pracowników zakładu pogrzebowego wynosiło ciało zmarłego z mieszkania.

- Przez cały czas mąż leżał na podłodze. W rozciętej koszuli, ze śladami po plastrach, którymi ratownicy przymocowali kabelki podczas reanimacji. Pozbawiony nie tylko części ubrania, ale i godności - opowiada żona.

Podobne przypadki się zdarzają. Choćby z początku 2021 roku, też z Bydgoszczy. - Wszedłem do pokoju brata. On nie żył. Dzwoniłem do dwóch przychodni, szpitala, na pogotowie. Wszyscy lekarze odmówili wystawienia karty zgonu, ponieważ brat nie miał ubezpieczenia. Ciało przez 10 godzin leżało w łóżku. Przed wypisaniem dokumentu zakład pogrzebowy nie mógł zabrać ciała do chłodni - opowiadał bydgoszczanin. Interwencja Gazety Pomorskiej pomogła.

Aktywna lista pacjentów

W Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia Porozumienie Zielonogórskie pamiętają podobną sytuację. Córka zmarłej poszła do przychodni prosić o przybycie doktora. Nieboszczka wcześniej nie znajdowała się na tzw. aktywnej liście pacjentów przychodni. Lekarka nie zgodziła się przyjechać. Zaangażowali się policjanci, Narodowy Fundusz Zdrowia i Rzecznik Praw Pacjentów. Ciało zabrano.

Mariusz Małecki z Podkarpackiego Związku Porozumienie Zielonogórskie niejednokrotnie podkreślał: - Od lat stoimy na stanowisku, że najlepszym rozwiązaniem jest instytucja koronera, który działałby z urzędu przy starostwach i miastach na prawach powiatu. Z koniecznością nowelizacji przestarzałych przepisów zgadzają się kolejni ministrowie zdrowia i każdy z nich zapowiadał zmiany.

Nowe przepisy dotyczące cmentarzy i pochówków

Rząd zapowiada nowelizację przepisów odnośnie pochówków, w tym wprowadzenie instytucji koronera. Samorządy i lekarze popierają postulaty. W wykazie prac legislacyjnych Kancelarii Prezesa Rady Ministrów jest już projekt ustawy. Ma ona w pełni zastąpić przepisy z lat 50-tych.

Wdowa: - Pół wieku dzielisz z człowiekiem, aż zabiera go śmierć. Nie przed rokiem, gdy można jej było się spodziewać, lecz teraz, jak mąż zdrowiał. Śmierć przyszła szybko. Lekarz, który miał potwierdzić zgon, szybko nie przyszedł.

75-latka kończy: - Buty, które mężowi kupiliśmy na jubileusz siostry, on ubrał jednak do trumny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska