Ogień pojawił się w budynku krótko przed godz. 3.00. Na miejscu strażacy zastali 75-letniego mężczyznę, któremu udało się wyczołgać z mieszkania. Krzyczał, że w budynku została jeszcze jego znajoma. Płomienie były jednak tak duże, że wydostawały się przez okna. Kiedy ratownicy dotarli do kobiety, na pomoc było już za późno. Jej ciało było nadpalone. Starszemu mężczyźnie udzielono pomocy w szpitalu. Z objawami zaczadzenia trafiła tam również 50-letnia sąsiadka.
Strażacy walczyli z ogniem ponad trzy godziny. W akcji wzięło udział 5 jednostek gaśniczych i 16 junaków. Przyczyny pożaru ustalą biegli. Wstępnie mówi się o zwarciu instalacji elektrycznej. Jak wynika z relacji mieszkającego obok sąsiada, ogień mógł powstać od maszynki elektrycznej, którą właścicielka budynku dogrzewała mieszkanie.
- To straszna tragedia - mówi pan Jerzy. -_ Parę minut po godz. 1.00 byli u mnie w domu. Regina składała mi życzenia. Razem z nią był jej znajomy z Dobrzejewic. Wiem, że on się uratował. Gdybym wiedział, że to się tak skończy nigdy bym ich od siebie nie wypuścił. Widziałem sygnały, straż, policję, ale myślałem, że to sylwestrowa kłótnia. O.4.00 przybiegł do mnie sąsiad, którego żonę zabrali do szpitala. Był blady jak ściana. Mówił tylko, że Regina nie żyje i wszystko poszło z dymem. Zawsze jej powtarzałem, że ma uważać z tą maszynką, bo stawiała ją przy łóżku. Miała niesprawny piec i dlatego na okrągło dogrzewała mieszkanie.
_Płomienie doszczętnie strawiły jedną część domu. Budynek nadaje się tylko do rozbiórki. Straty oszacowano na 100 tys. zł.
