Wszystko zaczęło się w poniedziałek, 25 lutego, kiedy godz. 8 rano wezwano pogotowie do mieszkańca Pionek, który źle się poczuł i zaczął tracić przytomność.
- Tata był reanimowany przez załogę karetki pogotowia, potem trafił na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Radomskim Szpitalu Specjalistycznym przy ulicy Tochtermana, ale kiedy dzwoniliśmy potem do szpitala, niczego nie mogliśmy się dowiedzieć, bo pani w izbie przyjęć stwierdziła, że mają awarię komputerów i nie może sprawdzić danych - opowiada córka zmarłego.
Według niej, ojcu zrobiono kilka badań, ale lekarze orzekli, że nie mają miejsca na oddziale i dlatego pacjenta przewiozą do szpitala w Lipsku.
- Wtedy mama zapytała telefonicznie lekarza dlaczego nie do szpitala w Pionkach, bo przecież tam mieszkamy, ale doktor odpowiedział, że jak sobie załatwimy miejsce w Pionkach, to przewiozą tatę właśnie tam. W ciągu godziny mamie udało się znaleźć miejsce na oddziale w Pionkach i ponownie zadzwoniła do Radomia, że mogą już tatę przewieźć. Niestety, lekarz powiedział, że już jest wszystko naszykowane i jadą z tatą do Lipska - opowiada dalej córka.
Jak twierdzi, w Lipsku były robione kolejne badania, a ich wyniki były ponoć odmienne od tych, które wykonano w Radomiu.
- Doktor z Lipska powiedziała, że w tak krytycznym stanie tata nie powinien być w ogóle przewożony. O godzinie 19.50 rozmawiałam jeszcze z nim przez telefon i mówił, że wszystko go boli, a po godzinie 23 mama odebrała telefon ze szpitala, że tata już nie żyje - dodaje z bólem kobieta.
Córka zmarłego utrzymuje również, że po tym wszystkim lekarze ze szpitala w Radomiu nie chcieli już rozmawiać z rodziną zmarłego.
- Tata nigdy nie chorował, nie miał jakichś przewlekłych chorób, dlatego tym bardziej dziwi nas jego śmierć. Chcielibyśmy, aby osoba, która zdecydowała o przewiezieniu taty poniosła konsekwencje - mówi.
Sprawę bada prokuratura
Jak informuje prokurator Beata Galas, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Radomiu, w sprawie śmierci 65-latka, stwierdzonej w dniu 25 lutego 2019 roku w szpitalu w Lipsku, śledztwo wszczęła dzień później Prokuratura Rejonowa w Zwoleniu.
- Ze wstępnych ustaleń wynika, iż Ryszard N. tego dnia w godzinach rannych stracił przytomność, był reanimowany przez pogotowie ratunkowe, a następnie zabrany z miejsca zamieszkania do szpitala w Radomiu. Tam zdiagnozowano znaczne zakwaszenie organizmu w związku z cukrzycą pacjenta. Dalsze leczenie miało być kontynuowane w szpitalu w Lipsku z uwagi na brak miejsc w szpitalu radomskim. Tam stwierdzono śmierć pacjenta o godz. 23.10 - mówiła nam Beata Galas.
Jak dodaje prokurator, w toku przeprowadzonej 27 lutego 2019 roku sekcji zwłok, zabezpieczono do dalszych badań próbkę krwi, celem ustalenia czy znajduje się w niej glikol i ewentualnie alkohol etylowy. Postępowanie jest prowadzone z artykułu 155 Kodeksu karnego, czyli w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci.
MASZ CIEKAWĄ INFORMACJĘ, ZROBIŁEŚ ZDJĘCIE ALBO WIDEO?
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego?
PRZEŚLIJ WIADOMOŚĆ NA [email protected] lub Facebook.
ZOBACZ TEŻ: Tajemnicza substancja w Sądzie Okręgowym w Radomiu