Minął już ponad miesiąc od głośnego tragicznego wypadku na autostradzie A1. 16 września w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego, pędzące z prędkością nawet 315 km/h BMW uderzyło w samochód marki Kia. W wypadku zginęła cała trzy osobowa rodzina: 5-letnie dziecko i jego rodzice. Sprawca uciekł z miejsca zdarzenia. Szybko okazało się, że kierowcą BMW był Sebastian M. Mężczyznę poszukiwano listem gończym, w końcu udało się go schwytać na początku października w hotelu w Dubaju. Obecnie czeka na ekstradycję.
Okazuje się, że podejrzany o spowodowanie wypadku na A1 broni się przed transportem do Polski. Proces ekstradycji 32-latka ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich może potrwać nawet kilka miesięcy.
Sebastian M. chce uniknąć ekstradycji. Jak się broni?
"Rzeczpospolita" poinformowała, że odbyło się już pierwsze posiedzenie sądu w tej sprawie, jednak przewidzianych jest jeszcze kilka rozpraw, ponieważ mężczyzna nie zgadza się na ekstradycję do Polski. W uzasadnieniu podał trzy powody.
Jak podaje dziennik, pierwszym z nich mają być nastroje społeczne panujące w Polsce po tragicznym wypadku. Chodzi o hejt, który wylał się na Sebastiana M. z powodu czynu, który popełnił, a także o zmianę kwalifikacji zarzutów ze spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym na zarzut zabójstwa.
Ponadto, Sebastian M. pisze o "osobistym zaangażowaniu prokuratora generalnego w tę sprawę, o czym świadczą liczne konferencje prasowe, które odbywały się na ostatniej prostej kampanii wyborczej".
"Po trzecie – na skutek zmian, jakie nastąpiły w ostatnich latach w Polsce w wymiarze sprawiedliwości, doszło do podporządkowania sądów czynnikowi politycznemu. A jego wpływu na sprawę chciałby uniknąć Sebastian M." - podaje "Rzeczpospolita".
lena
