Od testu na zakończenie edukacji w gimnazjum zależy być albo nie uczniów starających się o możliwość nauki w liceum. Z wczorajszego egzaminu z języka polskiego można będzie otrzymać pięćdziesiąt punktów, dziś z części drugiej matematyczno-przyrodniczej tyle samo.
- Wszystko to łut szczęścia - nie ukrywała po wyjściu z sali Paulina Bannach z Gimnazjum nr 11. - Dostajemy cztery godziny na napisanie czegoś, co decyduje o naszej przyszłości, a co, jeśli nie trafimy z pytaniami?
Pytania z tezą__
- Lepiej byłoby już zmienić formę egzaminu na ustny, bo wtedy można byłoby przepytać ucznia z całego materiału bardziej szczegółowo - dodała Natalia Zielińska.
Uczniowie dziwili się także temu, że test traktowany jest przez Ministerstwo Edukacji jako bardzo poważny sprawdzian, a tymczasem padają na nim pytania banalne.
Wiele emocji wzbudził temat rozprawki: "Śmiech też może być nauką, uzasadnij dlaczego?"
- To test dla idiotów, bardzo prosty i z pytaniami, których sformułowanie pozostawiało wiele__do życzenia - nie ukrywał swych emocji Łukasz Szostkiewicz z "jedenastki". - Temat rozprawki nie pozwalał rozwinąć skrzydeł, bo brzmiał mniej więcej jak teza: "Kto jest największym mężem__stanu i dlaczego jest nim Bierut?" Czy mieliśmy potraktować ten test groteskowo?
Połączyć ustny z pisemnym
Również nauczyciele przyznają, że pełniejszą informację o wiedzy ucznia posiadanej na koniec gimnazjum, byłoby lepiej uzyskać poprzez ustne i pisemne odpytywanie.
- Połączenie ustnego i pisemnego egzaminu dałoby uczniowi więcej pola do popisu, a nam możliwość rzeczywistej weryfikacji, co tak naprawdę absolwent gimnazjum ma w głowie - komentuje Andrzej Drozdowski, dyrektor ZS nr 10. - Z drugiej strony, jeśli uczniowie uznali, że test był łatwy, to chyba należy się cieszyć - mniej stresu.
Nauczyciele nie zgadzają się jednak z tym, że jeśli komuś test się nie powiedzie, to ma zamkniętą drogę do dobrej szkoły. - Szkołę można zawsze zmienić, a przez trzy lata wpajamy uczniom, że test jest pieczęcią do tego, co robili przez te trzy lata - dodają.