Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smród diesli przelatuje policji w Bydgoszczy przed nosem - jedyny dymomierz jest kłopotliwy

Wojciech Mąka
Wojciech Mąka
Policjanci z KMP w Bydgoszczy dymomierza używali w tym roku kilkadziesiąt razy. Teraz kontroli nie będzie, bo producent nie zaleca stosowania sprzętu w niskich temperaturach.
Policjanci z KMP w Bydgoszczy dymomierza używali w tym roku kilkadziesiąt razy. Teraz kontroli nie będzie, bo producent nie zaleca stosowania sprzętu w niskich temperaturach. KWP Bydgoszcz
Dymomierze (urządzenia do pomiaru zadymienia spalin w silnikach diesel) w policji są używane, ale rzadko - więcej z nimi zachodu niż pożytku. W Bydgoszczy funkcjonariusze od początku roku uruchomili jedyny egzemplarz, który mają, zaledwie kilkadziesiąt razy. Teraz kontroli samochodów z silnikami diesla nie będzie pewnie wcale, bo... idzie zima.

Zobacz wideo:

Nowe mandaty od straży miejskiej - mają większe uprawnienia

Po dobrych kilku latach Komenda Stołeczna Policji w Warszawie zauważyła, że urządzenia służące do kontroli spalin w samochodach z silnikami diesla prawdopodobnie są niezbyt efektywnie wykorzystywane przez funkcjonariuszy. Wydział Doskonalenia Zawodowego KSP zorganizował specjalistyczne warsztaty. Odbyły się one, żeby zapewnić "jak najbardziej efektywne wykorzystanie mobilnych dymomierzy, będących na wyposażeniu funkcjonariuszy ruchu drogowego" - stwierdził insp. Sławomir Cisowski, naczelnik wydziału.

Jeden dymomierz na największa komendę

O tym, jak trudno "złapać" kopciucha na dymomierz wiedzą policjanci bydgoskiej drogówki, którzy na całą Komendę Miejską Policji - a więc miasto i gminy wokół - mają tylko... jedno takie urządzenie. Dlatego od początku tego roku było używane zaledwie kilkadziesiąt razy.

Ostatni sukces załogi z dymomierzem był nieco ponad tydzień temu na trasie DK10, kawałek za Bydgoszczą. Do kontroli zatrzymano ciężarowego DAF-a. Nie dość, że spaliny były nie w porządku, to przy okazji wykryto, że układ hamulcowy nie działa, jak trzeba. Skończyło się na zabraniu dowodu rejestracyjnego i mandacie za niesprawny technicznie samochód.

Kłopoty z mierzeniem dymu

- Urządzenie jest na drogach prawie na co dzień, ale trzeba pamiętać, że korzystanie z niego na wolnym powietrzu jest ograniczone zaleceniami producenta. Można go używać tylko w określonym przedziale temperaturowym, wyklucza się korzystanie z niego poniżej pewnych temperatur, a więc w okresie jesiennym, zimowym i wczesną wiosną. Inaczej jego wskazania nie będą do końca wiarygodne - mówi kom. Przemysław Słomski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.

Co wtedy robią policjanci? Złapawszy "kopciucha" albo auto, co do którego mają wątpliwości, czy z wydechem i spalinami jest wszystko w porządku, jadą do stacji diagnostycznej. Tam obsługa udostępnia pomieszczenie, a funkcjonariusze już na spokojnie przeprowadzają kontrolę.

Inny problem, to źródło zasilania dymomierza. Musi mieć podany odpowiedni prąd stały. - Do zapalniczki w samochodzie się tego nie podłączy, musi być odpowiedni radiowóz - wyjaśnia Przemysław Słomski.

Trzeci kłopot, to kadry. Funkcjonariusze do obsługi urządzenia badającego spaliny muszą być odpowiednio przeszkoleni.

Do tego trzeba dorzucić, że dymomierze muszą być regularnie kalibrowane i przez ten okres są wyłączone z eksploatacji.

NIK krytycznie o kontroli spalin

Pod koniec ub. roku Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport o jakości systemu badania spalin na stacjach diagnostycznych. NIK uznała, że to wina bezczynności ministra infrastruktury - auta z niesprawnymi bądź usuniętymi elementami wyposażenia odpowiedzialnymi za oczyszczanie spalin, wskutek braku prawa umożliwiającego identyfikacje takich samochodów, są przez diagnostów normalnie dopuszczane do ruchu. Chodzi m.in. o likwidowanie w układach wydechowych diesli filtrów cząstek stałych.

Podano przykład Krakowa - w 2019 roku przebadano ponad 60 tys. samochodów osobowych i dostawczych. 57 proc. pojazdów nie spełniało norm z zakresie tlenków azotu, 48 proc. emisji tlenku węgla, a 40 proc. - pyłów.

NIK zwróciła uwagę, że diagności używali przyrządów kontrolno-pomiarowych nieposiadających dopuszczenia do eksploatacji. Diagności nieprawidłowo kontrolowali emisję szkodliwych składników spalin w blisko 40 proc. pojazdów poddanych kontroli, a blisko połowę pojazdów z tej grupy, pomimo tego że mogły one stanowić zagrożenie dla środowiska, dopuścili do ruchu drogowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Smród diesli przelatuje policji w Bydgoszczy przed nosem - jedyny dymomierz jest kłopotliwy - Express Bydgoski

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska