
Taśmociągi. Każdy włączony, a na nim odpadki. Na pierwszym stanowisku pracownica, w ubraniu roboczym i masce, wyłapuje i odkłada większe śmieci, które nie nadadzą się już do niczego. O, takie jak te brudne od oleju, podarte szmaty.
Hala jest jedna, ale dwupoziomowa. Każda kabina posiada nawiew świeżego powietrza (chłodniejszego latem, cieplejszego - zimą) i wyciąg odoru.
500 ton

Na razie chowam maskę do kieszeni. Jak nie wytrzymam, włożę. Mało który operator sprzętu taką półmaskę ma. Przyzwyczajeni.
Wielgachna hala zasłania hałdę. W hali leżą śmieci, jeszcze przed segregacją. To tak, jakbyś wyrzucił zawartość swojego, domowego śmietnika. Tylko pomnóż przez kilka tysięcy. Albo przez kilkanaście.
Przyzwyczajenie
Dziwię się, że jak na taki ogrom śmieci wielkiego fetoru nie ma. Maska zostaje w kieszeni.
- Nam ten zapach już w ogóle nie przeszkadza - przyznaje Jarosław Cofta, kierownik Stacji Segregacji Odpadów. Adam Pilecki, kierownik Zakładu Utylizacji Odpadów, uważa podobnie.
Szum.

Możesz - ale nie musisz - włożyć tzw. półmaskę ze specjalnego materiału. To na nos. Kto nie wytrzymuje smrodu śmieci, ten wkłada.

Czasem w pojedynkę. Czasem ekipami. Robili dziury w ogrodzeniu. Niektórzy przychodzili tylko po świętach. Na wysypisku lądowały niechciane prezenty. Pierwszy troll wyszukiwał. Rzucał wspólnikowi. Ten oceniał, czy znalezisko nadaje się na handel. Jak tak, to brał.
Jak nie prezent, to i tak zawsze znaleźli coś, co potem mogli sprzedać. Na piwo było. Niektórzy zjawiali się codziennie. Traktowali grzebanie w śmieciach jako pracę, dającą stały dochód. Teraz nie wchodzą. Ogrodzenie nie przepuści.
Wchodzisz przez portiernię. Zanim pójdziesz dalej, musisz włożyć kamizelkę odblaskową i kask. Bo przepisy BHP.