Zgniłobłoty w gminie Bobrowo, wbrew nazwie, to wieś czysta, zadbana. No, prawie zadbana. Tylko nieszczęsny, stary młyn, straszy przy drodze. Tam niektórzy panowie, w jego cieniu, spożywają piwo.
Sołtys Ryszard Sienkiewicz wyszedł na ulicę, z miotłą, łopatą i taczką. Pozamiatał chodnik, wywiózł piach, zimą rozrzucony, schowany przy krawężniku. - Jeszcze jak pracowałem w geesie lubiłem pracę w terenie, nie za biurkiem. Teraz jestem już na emeryturze i trochę ruchu na świeżym powietrzu, to sama przyjemność - mówi gospodarz wsi.
Po drugiej stronie, w przydomowym ogródku, grabienie liści. Julita, Marcin i Mirka grabią na gromadę. Paleniem zajmą się już rodzice.
Sprzątanie świąteczne zaplanowała sobie Łucja Pencierzyńska, kilka domów dalej. Zastanawia się, czy przyciąć żywopłot, czy też komuś to zlecić. Na pomoc syna nie może liczyć, przebywa w Szkocji, więc...
- Chyba sama się za to zabiorę - decyduje pani Łucja.