Ktoś musi ją jakoś do góry wynieść, a nie w dół tylko, jak to robią mieszkańcy. Ładnie się odwdzięczają.
- Ona była taka, że jednymi drzwiami wyszła, a drugimi weszła - podkreśla sołtys sąsiedniej wsi. - Zapraszała ludzi do siebie, w domu z nimi rozmawiała, a nie - jak inni - tylko na zebraniach wiejskich. Uczyłam się od niej. Gdy teraz patrzę, jak ją zrobili, odechciewa mi się tej roboty. Boję się, że mnie też tak urządzą, że nikt nie podziękuje; nie powie, że się starasz. Żądają kosza - stawiasz im. Potem go niszczą i zaraz mają pretensje: dlaczego jeszcze nowego nie załatwiłaś?!
Ważna sprawa dla wsi
Panowanie na wiejskim tronie budzi ostatnio w Polsce wiele emocji. W Puchaczowie (koło Lublina) trwa konflikt, w efekcie którego wsią rządzi dwóch sołtysów. Poszło o termin wyborów - wybranego przez ustępującego sołtysa, nie uznała część wyborców. Głosowali innego dnia. Który się liczy? Próbują to ustalić.
Za to w Świekatowie (w powiecie świeckim, niedaleko Bydgoszczy) pani sołtys - na stanowisku od ponad 20 lat - nagle podała się do dymisji. Nie chce mówić, dlaczego. Za nią zrezygnowała cała Rada Sołecka. Mieszkańcy Świe-katowa czują spisek. Mówią, że nie chcą innego sołtysa. Zmuszeni sytuacją, próbowali wyłonić innych kandydatów, ale bez skutku.
Sfałszowane wybory
Awantura w Dworzysku (koło Świecia) ukorzeniła się cztery lata temu, podczas wyborów sołtysa. Jadwiga Dzikowska podtrzymała wówczas mandat, zresztą 25 rok z rzędu. Mieczysławowi Topoliń-skiemu brakowało wtedy dużo głosów. Udało się w tym roku, zdetronizował Jadwigę.
- Współczuję mu, chociaż na niego głosowałam - mówi Ewa Kowalska, mieszkanka Dworzyska. - Przy takiej nagonce, jaką serwuje mu Dzikowska, nie da się pracować. To nazwisko do niej pasuje, ryje pod Topo-lińskim jak dzik. Zaczęła, gdy poleciała do burmistrza z krzykiem, że pierwsza tura wyborów była sfałszowana.
Bo była. Liczba głosów nie zgadzała się z liczbą głosujących - o dwa. Wybory powtórzono, choć Topoliński zgarnął o 25, a nie o dwa głosy więcej.
Stoją chłopy pod sklepem z piwem. Idzie Dzikowska, to się chowają. Boją się, że policji na nich doniesie, bo nie na nią głosowali. Pewnie teraz żałują, przyjemności z piwa nie mają.
Ale zanim drugiej tury w Dworzysku przyjechał strzec burmistrz Świecia i sekretarz gminy, urzędnicy, i radni, grzmiały dyskusje przedwyborcze. Na dobre rozgościły się w "Ludzie mówią". "Dzi-kowska ma już swoje lata, ponad siedemdziesiątkę, niech odpocznie. Nam potrzebny jest człowiek z werwą", pisali Czytelnicy.
Zresztą większość wyborców nowego sołtysa, jako jego atut, w pierwszym rzędzie wymieniała wiek: "Nie ma jeszcze pięćdziesiątki", podkreślali. - Ja tam nie poleciałem na tę jego tak zwaną świeżość - odżegnuje się zwolennik Dzikow-skiej. - Obserwowałem Topoliń-skiego. Przed wyborami chodził od domu do domu, nagle nabrał ochoty na kielicha z sąsiadem.
Innych drażniło, przedwczesne ich zdaniem, celebrowanie sukcesu. - Jeszcze nie było drugiej tury, a Topoliński - bez pytania - zdjął ze ściany Dzikowskiej tabliczkę sołtysa i przewiesił na swoją chałupę. Widać, że pali mu się do władzy. Klucze do świetlicy jej zabrał - denerwowali się ludzie.
Świetlica - kolebka
Świetlica to w Dworzysku ważne miejsce. - Mam z niej wielką satysfakcję. Na kupie gruzu i starej lipie ją wybudowaliśmy. W czynie społecznym - podkreśla Jadwiga Dzikowska. - To moja kolebka, jakby pomnik. Pół mojego życia i zdrowia w niej zostawiłam.
- Sobie zbudowała pałac królowa; myślała, że będzie w nim panować dożywotnio. Nie każdemu pozwalała do niego wejść - komentuje Ewa Kowalska. - Za to przegrała, że młodym dyskoteki nie pozwoliła w świetlicy urządzić. Nawet szansy im nie dała. Złe podejście do młodzieży miała.
To, że Topoliński chce otworzyć świetlicę młodym, jest drugim po wieku, atutem nowego sołtysa. - On chce ją rozkręcić, wykorzystać. Zaraz, jak został sołtysem, zorganizował w świetlicy piękny Dzień Kobiet - dodaje Kowalska. - Dzikowską też zaprosił, ale nie przyszła. Przysłała tylko paru swoich, pewnie na zwiady.
Niech się panu wiedzie
I tak wieś się podzieliła. Teraz trwa dyskusja, kto ma kogo przeprosić. - Dzikowska mnie - uważa Mieczysław Topoliński. - Sugerując sfałszowanie wyborów, obraziła mnie i moich wyborców.
- To on powinien jej podziękować za 29 lat pracy, zamiast domagać się przeprosin tuż po ogłoszeniu go sołtysem. Mało mu było? - denerwują się wyborcy Dzikowskiej.
Nie ma dziękuję, nie ma przepraszam. A podziały zaczynają już męczyć. - Stoją chłopy pod sklepem z piwem - opowiada Kowalska. - Idzie Dzikowska, to się chowają. Boją się, że policji na nich doniesie, bo nie na nią głosowali. Pewnie teraz żałują, przyjemności z piwa nie mają.
Ona przekonuje, że złożyła broń. Tylko ostrzega konkurenta przez pychą: - Sołtysem się bywa, panie Topoliński. Mija chwila i traci się stanowisko. Niech się panu wiedzie. Będę patrzeć, jak kontynuuje pan moje dzieło.
Wszystkiemu przygląda się ks. Franciszek Kamecki, miejscowy duszpasterz. Podkreśla, że pani Dzikowska przez 24 lata była parafianym opiekunem charytatywnym w Dworzysku. - Jestem jej za to bardzo wdzięczny - mówi ksiądz. - Pan Topoliński też jest dobrym człowiekiem. Wierzę, że będzie dobrym sołtysem. Kochani mieszkańcy, zapomnijcie o tym, co Was poróżniło na polnej miedzy czy na drodze!ż potraficie przebaczyć, życzę Wam tego w Wielkim Poście.
Agnieszka Romanowicz
[email protected]