Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spływ Gardęgą - wyprawa dla zuchwałych

Tekst i fot. Marek Weckwerth [email protected]
Ślimak (Marek Stępień)przez kłody skacze wybornie, gładząc po każdym wyczynie wąsa
Ślimak (Marek Stępień)przez kłody skacze wybornie, gładząc po każdym wyczynie wąsa
Ruszamy kajakami górskimi z miejscowości Szembruk, gdzie pradolina rozwiera już swoją przepastną gardziel.
Ślimak (Marek Stępień)przez kłody skacze wybornie, gładząc po każdym wyczynie wąsa
Ślimak (Marek Stępień)przez kłody skacze wybornie, gładząc po każdym wyczynie wąsa

Ślimak (Marek Stępień)przez kłody skacze wybornie, gładząc po każdym wyczynie wąsa

Toteż od razu połyka nas niczym śniadaniowe danie. Przed nami szaleństwo spływu rzeką Gardęgą - najszybszą w naszym regionie i prawdopodobnie na całym Pomorzu!

To jedna z tych dzikich piękności, o których wcześniej nikt nic nie słyszał. Ot, płynie sobie przez Pojezierze Iławskie, omiata na koniec skraj naszego województwa i wpada do Osy pod wzgórzem kryjącym ruiny krzyżackiego zamku Rogóźno (powiat grudziądzki). Dotąd wynikało to tylko z mapy, a nie z doświadczeń kajakarzy. I nagle "wybucha bomba" - Stowarzyszenie Niezależnych ZWAŁKA z Piły jako pierwsze przedziera się z wiosłami przez tajemniczy, mroczny wąwóz Gardęgi.

Czapki z głów!

Woda gna tu przed siebie niczym rozpędzona w rurze Aqua- Parku. Ale frajda jest większa - co rusz skakać trzeba przez kłody przegradzające nurt. Pierwsza relacja ukazuje się w internecie. Pocztą pantoflową idzie fama, że Gardęga jest super, że nawet najszybsze rzeki Pomorza z Łupawą na czele, nie umywają się do niej. Jazda jest nieprawdopodobna. Czapki z głów panowie...

W kolejnych tygodniach pojawia się kilka zespołów zapaleńców, z Warszawą włącznie. Wszyscy zaprawieni w bojach, żądni mocnych wrażeń. I wszyscy wracają zauroczeni, by przytoczyć jeden tylko wpis z Internetu: "Gardęgę będę wspominał z rozrzewnieniem, długo i rzęsiście, ale szybko na nią raczej ponownie nie skoczę. W niedzielę cholera wymęczyła mnie dokumentnie. Bez dwóch zdań, najostrzejsza rzeka z jaką dotąd miałem do czynienia. (…) Szybko, głęboko i od cholery najróżniejszych zwałek. Hydromłynek".

Szpica Bydgostii

Wojtek Dziedzic jest w swym żywiole, więc pokrzykuje w zachwycie: - Ale jazda. Ta rzeka chyba oszalała!

W końcu i szpica Bydgostii (Regionalne Towarzystwo Wioślarskie) na wysokim brzegu w Szembruku staje. Przygoda jeszcze przed nami, choć woda już ochoczo zaprasza w tany, zwodząc w ciasnych meandrach, drogę przegradzając kłodami, przerastającymi koryto krzakami. Dopiero za Szembruczkiem, który wysoko majaczy na wzgórzu, rzeka nabiera prawdziwego rozpędu, coraz groźniej szumiąc na bystrzynach. Dolina Gardęgi głębiej jeszcze wcina się w ziemię, brzegi przechodzą w strome ściany, tworząc malownicze urwiska.

Nasze górskie jedynki są wprost stworzone do takich harców. Szybko "bierzemy" przeszkody, a których z marszu pokonać się nie da, szturmujemy do skutku od frontu albo fortelem - szukając słabych punktów gdzieś pod brzegami. Ślimak (Marek Stępień) wierci się niespokojnie w swej muszli (nowy kajak Bert), bo też nijak nie może tam wcisną swoich długich nóg. Ale przez kłody skacze wybornie, gładząc po każdym wyczynie wąsa. Wojtek Dziedzic jest w swym żywiole, więc pokrzykuje w zachwycie: - Ale jazda. Ta rzeka chyba oszalała!

Chyba tak. W "żyłach" musi mieć przynajmniej kilka promili (stosunek spadku rzeki do jej długości), a to każdemu wioślarzowi zakręci w głowie. Wojtek przyparty do gałęzi, tylko doświadczeniu zawdzięcza ratunek z opresji. Niżej podpisany - podobnie, gdy upada twarzą w wodę po odbiciu rykoszetem od przeszkody.
Inni, przed nami, moczyli się chłodnym nurcie namiętnie, gdy skonstatować, że tylko jedna ekipa zaliczyła 20 wywrotek. Nam wszakże też przyjdzie zapłacić naturze frycowe - Ślimak w ferworze walki łamie wiosło, a to eliminuje go z dalszej gry. Cały kajakowy majdan musi teraz wtargać na szczyt pradoliny. Nie lada to wyczyn, zwłaszcza gdy deszcz pada. Dalej pójdzie pieszo. A mówi się: Połamania wioseł...
Pech to podwójny, bo gdy tylko Ślimak odchodzi, rzeka odpuszcza - brzegi doliny obniżają się, nurt zwalnia, przeszkody znikają. I bez wiosła dopłynąłby do mety. Za nami tylko 9 kilometrów, które z racji wysiłku, przez trzy należałoby pomnożyć.
Cóż dodać, gdy wszystko już powiedziane? A no to, że za nami do Rogóźna - Zamku dopływa na swym rasowym Escimo Piotr Opacjan z Kwidzyna, eksplorator rzek boliwijskich, pogromca syberyjskiej Leny i Bajkału. I on skokiem z najeżonego palami progu w Rogóźnie przygodę na Gardędze pieczętuje.

Skąd taki hydrofenomen w naszym regionie? Gardęga na swym ostatnim, kilkudziesięciokilometrowym odcinku, zaczyna stopniowo wcinać się w wysoczyznę pojezierną, która nagle urywa się podcięta Pradoliną Osy. Różnica wysokości pomiędzy wysoczyzną a Osą wynosi kilkadziesiąt metrów, które musi pokonać Gardęga. Trudno się zatem dziwić, że rozpędza się niczym górski potok. Wrażenie jest tym większe, że dolinę Gardęgi wyżłobiły potężne masy wody spływające ok. 12 tys. lat temu z topniejącego lodowca. Stąd też ogromne głazy i sporo kamieni w jej korycie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska