Pani Magdalena (nazw. do wiad. red.) mieszka w jednym z bloków przy ul. Serbskiej. Jakiś czas temu położyła na balkonie kafelki. Niedługo potem Bydgoska Spółdzielnia Mieszkaniowa rozpoczęła remont fasady jej budynku. - Kilka dni później zobaczyłam, że po kafelkach na balkonie został jedynie gruz - wspomina Czytelniczka.
Liczyła jednak, że po zakończeniu prac jej balkon zostanie przywrócony do stanu pierwotnego. - Został, ale do tego z czasów kiedy blok był wybudowany - wylali betonową nawierzchnię i tyle - wskazuje pani Magdalena, która oskarża spółdzielnię o dewastację.
Podobnie pokrzywdzeni zostali jej sąsiedzi i pewnie mieszkańcy innych bloków. - Pytałam w BSM jakim prawem zniszczyli balkony, ale tylko mnie zbywano - irytuje się kobieta. Prezes BSM nie zgadza się z oskarżeniami o dewastację i tłumaczy, że zerwanie nawierzchni było konieczne, by odpowiednio zabezpieczyć balkony przed wilgocią. - Jako zarządca odpowiadamy za stan balkonów i mamy prawo dokonywać tam wszelkich prac - zaznacza Tadeusz Stańczak i wskazuje, że to mieszkańcy nie dopełnili formalności. - Zanim zaczęli remonty balkonów, powinni skonsultować ich zakres z nami - wskazuje.
Prezes BSM przekonuje, że dwa tygodnie przed rozpoczęciem prac była na ten temat informacja - Mieszkańcy mieli wystarczająco dużo czasu, by przygotować balkony do remontu - zauważa.
Pani Magdaleny to nie przekonuje. - Nie kwestionuję konieczności remontu, ale sposób jego przeprowadzenia. Spółdzielnia powinna naprawić to co zniszczyła - uważa.
Prezes Stańczak rozwiewa jednak nadzieje na poprawki czy odszkodowania. - To są indywidualne przypadki i nie możemy wykorzystywać na ten cel pieniędzy wszystkich spółdzielców z funduszu remontowego - tłumaczy włodarz BSM, a informację, że spółdzielcy mogą wystąpić o odszkodowanie do sądu, kwituje krótko: - Jeśli tak się stanie, to zastosujemy się do każdego wyroku.