Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa suczki Temidy. Kocia Dolina nie ma sobie nic do zarzucenia

Redakcja
- suczka, główna bohaterka konfliktu
- suczka, główna bohaterka konfliktu Nadesłane
16 listopada w artykule "Zamieszanie wokół Temidy" opisaliśmy konflikt, który dotyczył suczki potrzebującej pomocy. Zdaniem Agnieszki Hejenkowskiej-Marek z Fundacji "Kocia Dolina" zabrakło w nim kilku faktów, a kilka zostało źle odczytanych, co spowodowało, iż Czytelnicy błędnie mogą interpretować pewne sprawy.

Oto pełna wersja listu:

Fundacja dowiedziała się o istnieniu Temidy 21 marca, tego samego dnia na inowrocławskim portalu internetowym zaapelowała o pomoc i dom tymczasowy dla niej. O fakcie, że Temida koczuje już 1,5 tygodnia Fundację poinformowały osoby, które widywały już Temidę wcześniej. Skoro Pani Małgorzata Krajniak zabrała Temidę 4 dni po ogłoszeniu, nieprawdziwe są zarzuty czytelników kierowane pod adresem Fundacji, że 2 tygodnie nic nie zostało zrobione.

Wypowiedź Fundacji na temat nieprzekazywania Temidy do schroniska została zamieszczona prawie w całości.

Przeczytaj także: Suczka koczowała przy alei Niepodległości. Kto ją wyrzucił z auta?

W schronisku jest bardzo dużo zwierząt, zaś pracownicy nie mogą doglądać każdego boksu, bo jest ich po prostu zbyt mało. W klatkach rządzą silne jednostki, dochodzi do zagryzień i być może płochliwa Temida została by zagryziona lub pogryziona. Nie jest jasne dla Fundacji, dlaczego dr Wiesław Borkowski, weterynarz schroniska oburza się na te słowa. W tym samym artykule potwierdza, że dochodzi do zagryzień, zaś w innych artykułach wypowiadał się, iż w boksach trzeba umieszczać coraz więcej psów, a zwierzęta trudno znoszą takie warunki.
Nie na miejscu wydaje się również zarzut dra Borkowskiego, że skoro ktoś nie ufa warunkom w schronisku, powinien zabrać psa do siebie.

Członkowie Fundacji Kocia Dolina jak i wolontariusze to osoby, które bez wynagrodzenia robią coś dla zwierząt. Niechęć oddania psa do schroniska to nie kwestia zaufania, ale oceny warunków, którą to ocenę sam potwierdził weterynarz schroniska. Ile zwierząt we własnych domach mają i mogą mieć członkowie i wolontariusze Fundacji, uważam, że należy pozostawić ich decyzji i ich możliwościom. Zarówno możliwościom czasowym, jak i finansowym, bo bardzo często sami pomagają w utrzymaniu zwierząt. Fundacja bowiem utrzymuje się jedynie z darowizn od osób prywatnych, nie otrzymuje żadnego wparcia z miasta, ani dotacji państwowych czy unijnych. Pomaga zwierzętom bezdomnym głównie z Inowrocławia, choć właściwie od mieszkańców tego miasta nie ma wsparcia.

Ponadto artykule widnieje informacja, że sprawa nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie znaleziony przez p. Żakowicz i p. Krajniak artykuł.

Być może, jednak faktem jest, że p. Żakowicz zgłosiła się długo po przygarnięciu Temidy do Fundacji po zwrot kosztów za opiekę nad psem. W rozmowie telefonicznej przekazała informację, że była u weterynarza współpracującego z Fundacją, ale ten nie chciał leczyć psa bez opłaty, zaś Fundacja zobowiązała się opłacić leczenie psa.

P. Żakowicz nie mogła leczyć psa bez opłat u weterynarza współpracującego z Fundacją, ponieważ Fundacja nie zgłaszała tego faktu weterynarzowi, bo nic nie wiedziała o tym, że pies ma opiekuna tymczasowego. Zaś zwrotu kosztów mogła dokonać jedynie za psa będącego w domu tymczasowym, a p. Żakowicz przyznała, że Temidy nie chce oddać do innego domu. Fundacja nie może pokrywać kosztów leczenia zwierząt, którymi ktoś chce opiekować się na zawsze. Nie ma na to środków. Poza tym dlatego współpracuje z jednym weterynarzem, aby móc negocjować ceny za usługę. Dodać należy, że skoro p. Żakowicz była u weterynarza współpracującego z Fundacją, a o apelu Fundacji o pomoc dla suczki dowiedziała się później, to albo jednak Temida nie wymagała natychmiastowej interwencji weterynarza albo o apelu Fundacji jednak wiedziała p. Żakowicz wcześniej.

Na koniec kilka słów refleksji.

Czytelnicy i Internauci porównują pracę członków i wolontariuszy Fundacji do instytucji zajmujących się ochroną zwierząt. Owszem, cel przyświeca nam ten sam, ale z jedną różnicą, według mnie dość istotną biorąc pod uwagę siłę motywacji. Otóż w różnych instytucjach otrzymuje się pensję za swoją pracę. W Fundacji Kocia Dolina nie ma pensji i nie ma pracowników.

Wszyscy robią wszystko za darmo - po swojej pracy, po szkole i lekcjach.
Zapraszam na stronę internetową Fundacji Kocia Dolina (www.kociadolina.pl) - tam mogą ocenić Państwo rzeczywiście pracę za darmo dla dobra zwierząt. Ile sterylizacji zostało wykonanych, ile adopcji pomyślnie przeprowadzonych, ile zwierząt przyjętych pod opiekę. Żałuję, że nie mogę zaprosić nikogo do Biura Fundacji czy do przytuliska, ale takowe po prostu nie istnieją. Nie chcemy marnować i tak małej liczby pieniędzy, które są potrzebne zwierzętom czekającym w naszych domach na swoje własne domy.

Mam nadzieję, że pomimo negatywnej oceny postawy Fundacji wielu osób, nikt z jej członków i wolontariuszy nie przejdzie nigdy obojętnie obok żadnego potrzebującego zwierzęcia w obawie o zarzuty, jakie może usłyszeć w przyszłości.

Agnieszka Hejenkowska-Marek
Prezes Zarządu Fundacji

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska