Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sześć miesięcy więzienia za próbę zabicia Popiołka

Anna Klaman
Anna Klaman
Krzysztof Szymczak
W Sądzie Rejonowym w Chojnicach zapadł wyrok wobec 63-letniego Eugeniusza P., mężczyzny, który w lutym omal nie doprowadził do śmierci psa Popiołka. Wyrok jest nieprawomocny, ale co istotne, bezwzględny. Mężczyzna może na sześć miesięcy trafić za kratki.

Sąd Rejonowy uznał Eugeniusza P. winnym tego, że ze szczególnym okrucieństwem usiłował zabić psa.
Sąd skazał go na sześć miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności. Zakazał posiadania psów na okres pięciu lat i zobowiązał do zapłaty nawiązki na rzecz Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt „Przytulisko” w wysokości 1 tys. zł na cele związane z ochroną zwierząt. Z kosztów sądowych Eugeniusz P. został zwolniony, a koszty adwokackie opłaci Skarb Państwa.
Do poniedziałku mężczyzna ma czas na złożenie wniosku o sporządzenie i doręczenie orzeczenia wyroku. Sędzia ma z kolei 14 dni na sporządzenie takiego uzasadnienia, jednak z zaznaczeniem, że w sprawach skomplikowanych albo z innych ważnych powodów może ten termin przedłużyć.

Dopiero gdy znane będzie pisemne uzasadnienie wyroku, P., ale i prokuratura - jeżeli nie zgodzi się z wymiarem kary - mogą złożyć apelację do Sądu Okręgowego w Słupsku.
Przypomnijmy, Eugeniusz P. to mężczyzna, który zgotował Popiołkowi, małemu pieskowi, niemal pewną śmierć. Zadał mu trzy ciosy młotkiem w głowę, a potem wyrzucił go do pojemnika na śmieci. Popiołek na szczęście przeżył.
Piesek jest nadal pacjentem kliniki weterynaryjnej. Również dlatego, że przejawia agresywne zachowania, co, jak zeznał weterynarz, może mieć związek z urazami, których doznał.
Jak się dowiedzieliśmy, Popiołek jest nadal tonowany lekami. Dodajmy, do nowego właściciela przekazano go dopiero po ośmiu tygodniach, właśnie z tego powodu.

Do dramatu Popiołka doszło w lutym. Sprawca, Eugeniusz P., przyznał się do winy. Tak - chciał zabić psa.
Podczas procesu swoje działanie starał się przedstawić jako niemal humanitarne. Gdy na niedawnej rozprawie padło pytanie, czy przewidywał, ile ciosów musi zadać (300 gramowym młotkiem dekarskim), by zabić psa, zeznał: - Chciałem, by to było najmniej bolesne, bez bólu dla niego. Na co dzień czegoś takiego nigdy nie robiłem. Kultura, dobre wychowanie wyklucza takie rzeczy. Musiałem być pewny, żeby się nie męczył. Nie znęcałem się. Chciałem go „wykluczyć”.
„Wykluczyć”, bo gdy 11 lutego wrócił do mieszkania, zastał pogryzioną wykładzinę i buty. Podjął decyzję o zabiciu psa. - Mam małą rentę, nie stać mnie na szkody - tłumaczył.

P. utrzymywał, że próbował znaleźć kogoś, kto przejmie psa. Ta wersja została szybko podważona przez obecnych na sali rozpraw pełnomocników z ramienia obrońców zwierząt.
P. zapętlił się w zeznaniach. Szybko wyszło na jaw, że feralnego dnia, gdy P. wrócił do domu, niemal od razu zabrał psa do piwnicy.
Popiołka znalazły sprzątaczki. Nazwano go Popiołek, bo skatowany piesek po wrzuceniu do pojemnika w torbie został przysypany popiołem.
Piesek cudem przeżył. Był już bardzo słaby, ale jedna z pań zauważyła, że w pojemniku coś się rusza.
Dziś piesek ma nowe imię (już trzecie) i wraca do zdrowia. Ma prawdziwą rodzinę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska